Kolejna wpadka Lussiera. [„Trick”, 2019]

     Patrick Lussier to jeden z największych pechowców świata horroru. Tuż przed rozpoczęciem nowego milenium, po owocnej karierze montażysty filmowego, zasiadł po raz pierwszy w fotelu reżysera. W odstępie zaledwie kilku miesięcy ukazały się dwa jego projekty: debiutancki, „Armia Boga: Proroctwo”, i kolejny – wysokobudżetowa farsa „Dracula 2000”. Tytuły zdradzają, z jakim kinem mamy do czynienia: marnym i niezbyt rezolutnym. Oba filmy poniosły klęskę finansową, ale Dimension postawił na dalszą współpracę z Lussierem, który na kilka lat stał się ekspertem od nieproszonych cheapqueli. Później obiecano reżyserowi, że zaopiekuje się po Robie Zombiem serią „Halloween”, ale plany spaliły na panewce.

Trick2019-0

     Zła passa Lussiera trwa do dziś. Pięćdziesięciopięciolatek powrócić właśnie z nowym horrorem i jest on słabszy niż cokolwiek, w czym maczał palce niegdyś. W „Trick” (napisanym wraz z Toddem Farmerem) podąża reżyser bezpieczną ścieżką quasi-oldskulowego slashera, w którym gardła niezliczonych ofiar szlachtowane są w rytm zapalczywego, orkiestrowego soundtracku. Takiego rodem z najntisowego teen straszaka. Nie brak tu dramatycznych zwrotów akcji i starć z zamaskowanym geniuszem zbrodni, a jednak elementu zaskoczenia szukać można całkiem na próżno. „Trick” to kompletnie niezajmujący slasherowy revival. Nie udał się po całości, co ciężko zrozumieć: Lussier przez lata montował przecież horrory Wesa Cravena.

     Z dawnej biegłości nie zostało najwyraźniej wiele, bo „Trick” to film pocięty z wprawą godną montażysty weselnego. Jest wtórny i usypiający, przydługi przy dziewięćdziesięciu kilku minutach trwania. Zabójstwa postaci – ledwo rozbudowanych – szybko stają się odtwórcze; wyróżnia się tylko jeden akt brutalności: ten, gdzie gliniarz traci głowę w staniu z „gilotyną” rodem z serii „Piła”. Zupełnie nie dba Lussier o to, by zachowano poczucie ciągłości. Tak oto film, którego intryga osnuta została wokół święta halloween, toczy się w zimowej scenerii. Głównego antybohatera – nastolatka, który zarżnął grupę rówieśników – odwiedzamy w szpitalu. W jednej chwili, pogrążony w głębokiej katatonii, wygląda jak największa ciamciaramcia wśród zamaskowanych rzeźników. W drugiej zaś przeistacza się w Michaela Myersa na końskich sterydach i wybija pół personelu. Postrzelony kilkukrotnie, wypada przez okno. Spada z wysokości ponad siedmiu metrów, prosto pod samochód – co więcej, wcześniej przebito mu brzuch pogrzebaczem. Chłopak ucieka w te pędy spod kliniki i wskakuje do lodowatej rzeki, by odpłynąć w siną dal. Jest jak Jason X po kosmicznej mutacji – tyle tylko, że „Trick” nie należy do gatunku fantastyki naukowej.

     Historia jest więc pozbawiona sensu, szybko też ujawniają się „ambitne” zapędy Lussiera: „Trick” to bardziej film sensacyjny, ewentualnie horror kryminalny. W wywiadzie określono go nawet jako… slasherowe noir. Całość została bezgustownie sfotografowana, pozbawiona waloru artystycznego. Najbardziej uduchowione są tu sceny krojenia ludzi i nie piszę tego nawet z przekąsem. Każdą postać zarysowano w sposób do bólu sztampowy (prym wiedzie Omar Epps jako zawzięty detektyw z obsesją na punkcie swojego śledztwa). Scenariusz trąci amatorstwem, na siłę dopisano do niego wątki dramatyczne (chory ojciec Cheryl), chociaż, umówmy się, w sezonowym filmie stalk n’ slash nikogo one nie poruszą. Dialogi wprowadzają w zakłopotanie – i tu przytoczę fragment wypowiedzi. „Chyba nie do końca rozumiesz, co się tu dzieje. Ty umierasz! A kiedy już umrzesz, będziesz martwy!”

     Nie – nie zmyśliłem tego cytatu i podobnie jak bohater, którego imienia nie pamiętam, nie do końca rozumiem, co się tu wydarzyło. Pojąć nie potrafię, jakim cudem facet, który współpracował z del Toro i Cravenem, sklecił paszkwila pokroju „Trick”, a potem sprzedał go jako film.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb, Movies Room oraz Filmawka. Blog His Name is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

Trick2019-1

03

Dodaj komentarz