Archiwa tagu: surrealizm

Minimalizm nie zawsze popłaca. [Recenzja filmu „Skinamarink”, 2022]

Kaylee i Kevin to rodzeństwo w wieku sześciu i czterech lat. Dzieci budzą się pewnej nocy w pustym domu i zdają sobie sprawę, że ich rodzice przepadli – zostali pozostawieni sobie. Z nieznanych powodów znikają okna, klamki i drzwi. Korytarze i pomieszczenia stają się labiryntem, z którego nie ma ucieczki; w dodatku z odmętów mroku dochodzi demoniczny głos, namawiający bohaterów do złego. Recenzja filmu „Skinamarink”.

„Skinamarink”, 2022. © Shudder, IFC Midnight, ERO Picture Company

Kosztujący zaledwie piętnaście tysięcy dolarów straszak Kyle’a Edwarda Balla najpierw zbudował swoją renomę podczas obiegu festiwalowego, a następnie „przypadkiem” wyciekł do sieci, stając się sensacją wśród internautów. Czego to nie słyszeliśmy o „Skinamarink” w ciągu ostatnich kilku tygodni. „Film przeklęty”, „budzący grozę portal do koszmarów dzieciństwa”, „wywołuje obsesję”. Słów pochwały nie brakowało; nie tylko od profesjonalnych krytyków, ale też od mas – pisano nawet, że „Skinamarink” to horror, który „podbił TikToka”.

Czytaj dalej Minimalizm nie zawsze popłaca. [Recenzja filmu „Skinamarink”, 2022]

Long live the new flesh. [„Zbrodnie przyszłości”, 2022]

David Cronenberg – mistrz horroru cielesnego, zafascynowany biologią, technologią i fantastyką naukową. Jako jego opus magnum można wskazać „Wideodrom” czy „Muchę”. W ostatnich dwóch dekadach Cronenberg odszedł od tematyki, z którą jest utożsamiany – kręcił filmy o eskalującej w ludziach przemocy („Wschodnie obietnice”, „A History of Violence”) oraz thrillery o pułapkach umysłu („Pająk”, „Niebezpieczna metoda”). „Zbrodniami przyszłości”, które zadebiutują w kinach 22 lipca, reżyser wraca do tematu, jaki fascynował go przez większość kariery – metamorfozy ludzkiego ciała.

„Zbrodnie przyszłości”, 2022. © Monolith Films, Téléfilm Canada, Serendipity Point, Ingenious Media

Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości na Bałkanach. Za sprawą drastycznej zmiany klimatu i licznych czynników warunkujących transformację społeczno-ekonomiczną ludzie ewoluowali – nie są zdolni zarażać się chorobami, ani odczuwać bólu. Działania, które niegdyś uznawano za ryzykowne, dziś są życiodajnym paliwem. Niektórzy uczestniczą w seksualnych schadzkach, na których ciała są cięte i okaleczane dla przyjemności; inni wypracowali w sobie zdolność organizmu do nadprodukcji nowych narządów.

Czytaj dalej Long live the new flesh. [„Zbrodnie przyszłości”, 2022]

High school doesn’t end – it spreads [„Unhuman”, 2022]

Po roli w serialowym „Koszmarze minionego lata” Brianne Tju powraca w kolejnym telewizyjnym horrorze – tym razem jest to produkcja Jasona Bluma i duetu Melton–Dunstan, „Unhuman”. Twórcy „Kolekcjonera” przygotowali dla platformy Paramount Pictures komediowy zombie-horror z pie*dolnięciem i zaskakującym finałem, który burzy wszystko, co ukazało się przed nim. To taka gorefestowa wariacja na temat „Klubu winowajców”, bezwstydnie flirtująca jednocześnie z estetyką typową dla Sama Raimiego czy „Scottem Pilgrimem”. Jest to bowiem historia nastoletnich wyrzutków i popularnych licealistów, którzy muszą porzucić wszelkie nieporozumienia w walce z mięsożernymi dzikusami o kanibalistycznych zapędach. Film jest przejaskrawiony, pełen wysokooktanowej akcji, technicznie ciekawy, do tego nie traktuje siebie zbyt poważnie.

W tle pobrzmiewa tu pewien morał i wołanie o równość, ale całość to przede wszystkim niezła zgrywa z horrorów o żywych trupach; wątek licealno-równościowy, powiedzmy inicjacyjny najbliższy jest chyba „Szkolnej jatce” Josepha Kahna. I jest to jak najbardziej komplement, bo film ten (który niedawno świętował dziesiątą rocznicę od premiery) był barwnym portretem współczesnych amerykańskich nastolatków, a przy tym eksperymentalnym miksem „Donikąd” Arakiego z „Klubem winowajców” właśnie.

Czytaj dalej High school doesn’t end – it spreads [„Unhuman”, 2022]

Dużo mgły, trochę surrealizmu, za mało fabuły. [„Offseason”, 2021]

Mickey Keating to reżyser, któremu przyglądam się prawie od początku jego kariery. Cenię go za to, że choć wszystkie jego dotychczasowe filmy to horrory, każdy różni się od poprzedniego. Tak jak „Psychopaths” stanowił eksperyment formalny, inspirowany Lynchem i De Palmą, a „Darling” wydawał się horrorem psychologicznym Romana Polańskiego niewyreżyserowanym przez Polańskiego, tak „Offseason” dużo ma wspólnego z twórczością Lovecrafta.

Grana przez Jocelin Donahue bohaterka trafia do miasteczka gdzieś na końcu świata, którego mieszkańcy kryją pewien mroczny − może nawet przedwieczny − sekret. Pojawia się wątek rodzinnej traumy i żałoby po śmierci bliskiej osoby, choć reżyser nie zgłębił go dostatecznie. Nie, bo upodobał sobie sceny, w których Donahue snuje się wyludnionymi uliczkami lub zapuszcza się na cmentarzyska, w dżdżyste lasy, na podmokłe plaże. W skrócie: wszędzie tam, gdzie być nie powinna, zwłaszcza sama. Jest w tym pewna atmosfera grozy, ale na widzów podziała ona może jeszcze w pierwszym akcie. Gdy okazuje się, że cały film zbudowany jest na tych samych zagrywkach, dużą ujmą dla „Offseason” staje się wtórność. Keating przeciąga bezdialogowe sekwencje do granic, zbyt często sięga po jump scare’y. Ciekawy przecież temat izolacji i osamotnienia w obcym, groźnym miejscu przecieka mu między palcami, bo traktuje go bez należytej uwagi.

Czytaj dalej Dużo mgły, trochę surrealizmu, za mało fabuły. [„Offseason”, 2021]

Horror w czterech ścianach. [„We Need to Do Something”, 2021]

Horrory osadzone w ograniczonej przestrzeni są trudne do wykonania, ale nowy film z katalogu IFC Midnight, „We Need to Do Something”, kapitalnie ogrywa minimalistyczną scenerię planu. Na wysokości zadania stanęli zarówno reżyser Sean King O’Grady, jak i kwartet aktorów. Rzecz dzieje się w łazience przeciętnej amerykańskiej rodziny. Dobrze przeczytaliście: cały film toczy się w tym jednym pomieszczeniu. To tutaj zamknięci zostają nastoletnia Mel, jej rodzice i młodszy brat. Podczas tornada bezpieczna kryjówka staje się śmiertelną pułapką: na posiadłość spada strzeliste drzewo, blokując tym samym drzwi. Rodzina ma do dyspozycji wodę i toaletę, ale szybko zaczyna głodować. Kolejne dni zaczynają się rozmywać, a między domownikami narasta psychoza. Przed wichurą Mel i jej dziewczyna Amy, parająca się czarną magią, rzuciły zabójcze zaklęcie na szkolnego wroga. W ten sposób otworzyły portal horrorom wykraczającym poza granice ludzkiego wyobrażenia.

„We Need to Do Something” rozpoczyna się dość konwencjonalnie, ale szybko wyrasta na unikalne kino. W rękach O’Grady’ego powstał prosty, ale efektowny film o rodzinie na skraju zagłady; prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Mel i jej domownicy zbliżają się do siebie, choć ta bliskość będzie opłakana w skutkach. Dużo bardziej służy im dystans i zamiatanie kłopotów pod dywan. Żona nienawidzi męża-alkoholika, a syn się go boi. Córka bardziej niż upadającym małżeństwem rodziców przejmuje się ukochaną i nie odkleja dłoni od telefonu. Nasilona burza będzie metaforą ich rodzinnych zaniedbań i postępującego konfliktu. Metaforą z pozoru banalną, ale pojemną znaczeniowo.

Czytaj dalej Horror w czterech ścianach. [„We Need to Do Something”, 2021]

Klasyka klasyce nierówna. [Recenzja filmu „Klasyczny horror”, 2021]

Lipiec na Netfliksie upływa pod znakiem opowieści z dreszczykiem i mrożących krew w żyłach premier. Po niedawnej serii „Ulica Strachu” w serwisie streamingowym ukazał się włoski film o wymownym tytule „Klasyczny horror”. W jakim stopniu okazuje się on trafny?

Opis narracji podpowiada, że tytuł jest nieprzypadkowy. Oto grupa pięciu nieznajomych wyrusza w podróż kamperem, kierując się na południe Włoch. Ekipę tworzą: atrakcyjna blondynka, jej imprezowy ukochany, nadpobudliwy instagramer i starszy o kilka dobrych lat, zrzędliwy lekarz. Jest też cicha, niepozorna Elisa (Matilda Lutz) – ciemnowłosa piękność, która właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży i wcale nie planuje jej donosić. Wskutek kolizji bohaterowie trafiają najpierw w głąb lasu, a następnie na tajemniczą polanę. Samochód dziwnym trafem zatrzymuje się przed samotnie stojącą, drewnianą chatą.

Czytaj dalej Klasyka klasyce nierówna. [Recenzja filmu „Klasyczny horror”, 2021]