Homocidal − it’s About Anger. [„Nóż + serce”, 2018]

     Najlepszymi horrorami są te oparte na uczuciach swoich bohaterów − na konfliktach wewnętrznych, obawach czy mrocznych pragnieniach. Za przykład mogą posłużyć tu choćby „Dziedzictwo. Hereditary” czy „Egzorcysta”, gdzie zrozpaczone Toni Collette i Ellen Burstyn stawiają czoła ciemnej stronie macierzyństwa. W nowym filmie Yanna Gonzaleza, „Nóż + serce”, też nie brakuje płomiennych emocji − przede wszystkim iskrzących się w ciele Anne (Vanessa Paradis). To kobieta wyrazista i osobliwa, o skrzekliwym głosie, z uderzającą szparą między zębami. Anne pracuje jako reżyserka gejowskich filmów porno i uwielbia swoją pracę. Nie ma dla niej żadnych świętości: w produkcjach o tak wymownych tytułach, jak „Homocidal” ciało męskie można upokarzać, a życiowe tragedie stają się budulcem scenariuszowych „historii”.

KnifeHeart2

     Anne związana jest z montażystką, która łamie jej serce i odchodzi. Targany smutkiem jest też grasujący w okolicy zabójca, przebrany za miłośnika skór i lateksu. Aktorzy pornograficzni są dla niego zwierzyną łowną: mężczyzna krzywdzi ich cieleśnie, bo sam jest udręczony emocjonalnie. Uwikłani zostajemy w historię pełną seksu, namiętności, ale też dławiących frustracji. „Nóż + serce” to thriller whodunit, widziany oczami Kennetha Angera. Dzieje się w Paryżu wczesnych lat 80. i stanowi ukłon zamaszyście składany François Aboutowi − znanemu z pracy nad vintage’owym porno dla gejów. Film powstał na złość heteronormie; niemal wszystkie jego postaci określimy jako LGBT lub bi-curious. Gonzalez posługuje się frywolnym językiem i ta dzikość − niekiedy wręcz wściekłość − udziela się kolejnym bohaterom. Anne oraz członkowie jej „rodziny” kochają to, co robią i kroczą przez świat z podniesioną głową − aż do momentu, gdy ich dumę pokaleczy psychopata w czarnych rękawiczkach.

Czytaj dalej Homocidal − it’s About Anger. [„Nóż + serce”, 2018]

Alice po drugiej stronie… kamerki. [„Cam”, 2018]

     Alice (Madeline Brewer) pracuje jako cam girl i ma grono oddanych fanów, którzy bitcoinami opłacają jej seksowne występy przed kamerką. Czasem pokazy są rozbierane i pełne filuterii, a kiedy indziej obrazują, jak internetowa modelka pałaszuje soczysty stek gołymi rękoma. Alice nie boi się fetyszystów, bo sama jest odważną kobietą: podczas jednej z sesji nagraniowych próbuje nawet sfingować własną śmierć − co tylko napędza jej sławę w cyberprzestrzeni. Dziewczyna jest ambitna; kieruje się kilkoma żelaznymi zasadami: nie udaje orgazmów, nie mówi swoim klientom, że ich kocha, nigdy nie spotyka się z nimi w „realu”. W ten sposób wiedzie udane i bezpieczne życie jako cyber-modelka. Pewnego dnia spokój Alice zaburza nietypowe odkrycie. Okazuje się, że ktoś skradł jej dane osobowe i podaje się za nią w sieci. Złodziejka tożsamości przejęła webcamowe konto Alice i organizuje seks-występy pod jej nazwiskiem. Ma ku temu doskonałe warunki: wygląda bowiem dokładnie tak samo, jak jej ofiara…

Cam2

     „Cam” w reżyserii Daniela Goldhabera to nie tylko nowoczesny i pomysłowy techno-thriller, ale też film umiejętnie żonglujący klasycznymi motywami. Uwagę zwracają odwołania do „Alicji w krainie czarów”: główną bohaterkę ochrzczono tak, aby oddać cześć heroinie z powieści Lewisa Carrolla, a jeden z jej ekscentrycznych klientów posługuje się nickiem „MrTeapot”. W finale Alice staje do walki ze swym lustrzanym odbiciem, a dużo wcześniej znajduje swoje antagonistyczne odzwierciedlenie po drugiej stronie… telewizyjnego ekranu. Film jest pełen suspensu i korzysta z hitchcockowskich leitmotivów. Tożsamość postaci centralnej stale jest przecież obiektem pomyłek i spekulacji, a nad jej konstrukcją, jej psychologicznymi uwarunkowaniami pochyla się sam widz − nie wiedząc, czy klon Alice to wymysł rozgorączkowanej głowy czy może realne zagrożenie. Bohaterka nie daje się zamknąć w sidłach szaleństwa. Ponieważ sama decyduje, co zrobi ze swoim ciałem, samodzielnie chce też stawić czoła internetowemu „copycatowi”.

Czytaj dalej Alice po drugiej stronie… kamerki. [„Cam”, 2018]

Bo one lubią krew. [„Nocne istoty”, 2017]

     Ludzie znikający bez śladu, zmarli powstający z grobu, istoty żądne krwi… Wszystko to ma miejsce w jednej z dzielnic Buenos Aires. Trzech ekspertów specjalizujących się w zjawiskach paranormalnych − Albreck, Jansen i Rosentok − podejmuje się próby rozwiązania mrocznej zagadki, która burzy spokój mieszkańców. Z czasem przekonają się, że udział w śledztwie zagraża ich życiom (opis dystrybutora).

NocneIstoty2

     W „Nocnych istotach” Demiána Rugni poznajemy zastęp postaci wzajemnie powiązanych za sprawą mrocznej intrygi oraz wkraczamy do kilku domostw nawiedzonych przez tytułowe upiory. Narracja filmu jest podzielona na parę wątków i − zwłaszcza w pierwszych minutach − stale przenosi się z jednego miejsca akcji do drugiego. Historia ma być „porwana”: dzięki niej reżyser stale utrzymuje oglądających w zainteresowaniu, a i na spójność kolejnych zdarzeń nikt nie powinien narzekać. Podobny zabieg fabularny wykorzystany został przed laty w „Klątwie Ju-on” oraz w jej amerykańskim remake’u.

Czytaj dalej Bo one lubią krew. [„Nocne istoty”, 2017]

Pęknięcia. [„Oblicze mroku”, 2018]

     Ileż to już razy wykorzystano w horrorze motyw lustra, za którym czyhają jakieś supernaturalne zagrożenia. Odwołano się do niego po wielokroć, bo jest w zastosowaniu zwierciadeł coś niepokojącego: już odbicie nas samych może nieźle nastraszyć, zwłaszcza, gdy wyobrazimy sobie, że w gruncie rzeczy przygląda się nam ktoś inny. W psychologicznym dreszczowcu „Oblicze mroku” reżyser Assaf Bernstein korzysta z klasycznego leitmotivu, ale buduje na jego kanwie całkiem zaskakującą fabułę. W jego lustrach odbijają się brzydkie prawdy o rzeczywistości − demoniczne moce nie mają na nie większego wpływu.

LookAway2

     Film posiada chłodny, mocno depresyjny ton. Maria (India Eisley) wychowuje się w tak zwanym „dobrym domu” i teoretycznie ma wszystko, czego mogłaby zapragnąć każda nastolatka. W istocie spotyka się z ostracyzmem wśród rówieśników i jest gnębiona zarówno przez szkolne bestie, jak i szorstkiego ojca-chirurga plastycznego (Jason Isaacs). Matka dziewczyny (Mira Sorvino) − wciąż rozpamiętująca utratę drugiej z córek − wydaje się apatyczna i przymyka oko na zdrady męża. Pewnego dnia Maria odkrywa, że jej lustrzane odbicie żyje własnym życiem. Airam wysłuchuje swojej „siostry” w najgorszych dla niej chwilach i obiecuje, że pomoże jej, gdy tylko wydostanie się ze zwierciadła. Maria szuka ukojenia po drugiej stronie szklanego refleksu. Nie wie, czy Airam to jej faktyczny sprzymierzeniec czy może wypadkowa mentalnych pęknięć i ran.

Czytaj dalej Pęknięcia. [„Oblicze mroku”, 2018]

Wyrok śmierci. [„Death House”, 2017]

     W tajnym więzieniu o zaostrzonym rygorze dochodzi do awarii zasilania, przez co ze swoich celi wydostają się najniebezpieczniejsi zwyrole. Sytuację próbuje załagodzić para agentów specjalnych (Cortney Palm, Cody Longo), ale chaos nie podlega przecież negocjacjom. Więźniowie mordują kolejnych strażników i doktorów, którzy przez lata na nich eksperymentowali. Ratunkiem dla Boon i Novaka może być grupa pilnie strzeżonych pół-demonów, załamujących prawa natury. By nawiązać z nimi kontakt, agenci będą musieli przebrnąć przez piekło na ziemi.

DeathHouse-3

     „Death House” w reżyserii Harrisona Smitha (twórcy znośnego slashera „Camp Dread”) już na etapie preprodukcji okrzyknięto jako horrorową odpowiedź na „Niezniszczalnych”. Był to pierwszy powód do obaw: trylogia reklamowana nazwiskami upadłych gwiazd kina akcji spodobać mogła się jedynie pryszczatym dwunastolatkom o zaniżonym IQ. Lub ich niewiele bystrzejszym tatusiom. „Niezniszczalni” mieli jednak tę przewagę nad „Death Housem”, że wpojono w nich tak wiele hajsu, jak to możliwe − zarówno na poziomie efektów specjalnych, jak i marketingu. Aktorom reżyserowanym przez Smitha nie zaoferowano chyba zbyt wysokiej gaży, bo niektóre z ich ról wydają się zupełnie pozbawione polotu (I’m lookin’ at you, Danny Trejo). „Niezniszczalni Świata Horroru” właśnie trafili na platformy VOD i, niestety, dają się brukać bardzo wielu krytykom. Nie bez powodu: to po prostu marny film.

Czytaj dalej Wyrok śmierci. [„Death House”, 2017]

„Does that sign say ‚Deathville’?” [„The Barn”, 2016]

     Rok 1989. Mieszkańcy Wheary Falls szykują się do obchodów święta halloween. Dla niektórych jest ono najbardziej plugawym spośród dni, bo przypomina o okrutnym morderstwie sprzed wielu lat. Inne podejście wykazują przyjaciele z liceum, Sam (Mitchell Musolino) i Josh (Will Stout), którzy − z racji wieku − gardzą już cukierkami, ale nigdy nie machną ręką na sąsiedzkie psikusy. W towarzystwie kilkorga przyjaciół kawalarze mają zamiar broić całą noc. Po zmroku grupa postanawia zatrzymać się przy opuszczonej stodole i urządzić popijawę. Nikt nie wie, że w rolniczej kanciapie czai się zło.

TheBarn2016 2

     Krew, bebechy, nagie cycki i dużo rock and rolla. Wszystkiego tego możecie spodziewać się po „The Barn” − mikrobudżetowym retro horrorze w reżyserii młodego zdolniachy, Justina M. Seamana. Film stara się odwzorować styl ejtisowych slasherów i spisuje się na tym polu doskonale. Seaman z dużą wprawą replikuje archaiczne rzemiosło: operując wyłącznie sztucznym oświetleniem, kamerą zoomując masakrowane ciała i teatralnie przerażone twarze. Przedstawia nam tercet antybohaterów − Boogeymana, Hollow Jacka i upiornego stracha na wróble − którzy zrobią wszystko, by zamienić halloween w piekło na ziemi.

Czytaj dalej „Does that sign say ‚Deathville’?” [„The Barn”, 2016]