Krótko o filmie „Gone in the Night” z Winoną Ryder [2022]

Winona Ryder jest gwiazdą thrillera „Gone in the Night” – to jej pierwsza rola filmowa od czterech lat. W dreszczowcu Eliego Horowitza, zupełnie jak w „Stranger Things”, bohaterka Ryder pakuje się w niezłe kłopoty: spędzając weekend w domku za miastem, poznaje tajemniczą parę; nazajutrz okazuje się, że jej facet zniknął z dużo młodszą dziewczyną. Tak zaczynają się poszukiwania Maksa (John Gallagher Jr.). Zdradził Kath? A może zakochał się w Grecie (Brianne Tju)? Rozwiązanie tej zagadki niektórym zjeży włos na głowie, a innym wyda się… dość przewidywalne.

„Gone in the Night”, 2022. © Vertical Entertainment, BoulderLight

„Gone in the Night” to jeden z tych thrillerów, które może są dość grubymi nićmi szyte, ale próby odgadnięcia wszystkich twistów fabularnych i tak przynoszą widzom sporo frajdy. Reżyser co chwilę podpowiada, że intryga jest grubsza, niż zdaje się na pierwszy rzut oka; rzuca widzom wskazówki co do nadchodzącego finału (będą nimi m.in. imię jednego z bohaterów oraz złowróżbne ujęcia leśne). Szybko okazuje się, że prawie wszyscy bohaterowie kryją swoje brudne sekrety, atmosfera się zagęszcza, a bystrze wkomponowane w film flashbacki to pożywka dla fanów kryminalnych układanek. „Gone…” to thriller o tym, jak mało wiemy o sobie nawzajem (o partnerach, bliskich, nawet pracownikach branży Airbnb), a ponadto o różnicy pokoleń oraz nieuchronnym procesie starzenia, który z niektórymi z nas obchodzi się nader brutalnie. Nie brakuje w filmie sznytu realizacyjnego, Ryder i Tju prężą aktorskie muskuły i kradną show chłopakom sprzed nosa, całość nikogo nie powinna znudzić, nawet jeśli nie okazuje się takim thrillerowym sztosem, jak niedawny „Obserwator”. Ocena końcowa: 6,5/10.

Recenzja znajduje się także na stronie PrimeMovies.pl, pod niniejszym odnośnikiem (arch.).

Dodaj komentarz