Kiedy kilka miesięcy temu pojawiły się pierwsze zapowiedzi filmu „Black Friday” z Bruce’em Campbellem, pomyślałem, że będzie to najlepsza przedświąteczna niespodzianka roku – piękna oda do komedio-horrorów à la Troma. Niestety, twórcom nie udało się wykrzesać dostatecznie mocnych iskier, przez co całość nie jest paląco ciekawa, a chwilami wręcz przynudza.
Zapytacie: jak to możliwe? W końcu „Black Friday” to film o pracownikach sklepu z zabawkami, którzy z okazji tzw. Czarnego Piątku muszą przygotować się na nadejście klientów. Ci jednak zostają przemienieni w krwiożercze bestie za sprawą kosmicznego pasożyta. To, co w teorii brzmi jak przednia zabawa, okazuje się niedopracowanym messem. Początkowe sceny są dynamiczne i żwawe, ale już w drugim akcie tempo filmu znacząco spowalnia, a finał jest mdły i pozbawiony niespodzianek. Niemrawy, bo nawet gigantyczny stwór, z którym mają zmierzyć się bohaterowie… no właśnie – nic nie robi, stoi w letargu i w rezultacie do żadnej epickiej bitwy nie dochodzi.
Czytaj dalej Krwawy piątek. [„Black Friday”, 2021]