Do gospodarstwa na odludnej wsi powracają Louise (Marin Ireland) i jej brat Michael (Michael Abbot Jr.). Rodzeństwo nie jest sobie szczególnie bliskie, a z rodzicami miewa kontakt raczej od święta. Powód wizyty nie należy do wesołych: umiera bowiem ojciec i pan domu, a jego żona popada w obłęd. Wkrótce po przybyciu matka bohaterów dokonuje dziwnego ceremoniału autooszpecenia, a następnie popełnia samobójstwo. To tylko początek splotu fatalnych zdarzeń, które wydają się mieć nadnaturalne podłoże. W domu panuje złowroga, ciężka do zrozumienia energia. Rodzina wystawiona zostaje na próbę, a diabelska moc usiłuje wyrwać jej duszę z piersi.
Każdego roku na horyzoncie pojawia się przynajmniej jeden horror opiewany jako bezbłędny i wizjonerski, który, koniec końców, daleki jest od ideału. Tej jesieni stanowczo przeceniony został „The Dark and the Wicked” Bryana Bertino – film na pewno niezły i atrakcyjny technicznie, ale też wymęczony, tonący w apatii. Bertino, kolejny raz po „Nieznajomych” i „The Monster”, rozbija w nim rodzinne więzi, a bohaterów konfrontuje z niszczycielską siłą. Tym razem akcja nie dzieje się ani w domu letniskowym, ani na śródleśnej szosie, a na farmie gdzieś w teksańskim przedpieklu. Wiejska posiadłość w stylu surowej Americany staje się polem paranormalnej bitwy, w której Louise i Michael są właściwie bez szans na wygraną.
Czytaj dalej „Told y’all not to come”. [„The Dark and the Wicked”, 2020]