Archiwa tagu: Blumhouse Productions

COVID zbiera krwawe żniwo. [Recenzja filmu „Sick”, 2022]

Parker (Gideon Adlon) i Miri (Bethlehem Million) to dwie nastolatki, które zmęczone są covidowym reżimem – postanawiają udać się na kwarantannę z dala od miejskiego zgiełku, do domku letniskowego rodziców jednej z dziewcząt. Posiadłość nad jeziorem ocieka bogactwem, w barku nie brakuje drogich alkoholi – szykuje się imprezowy weekend. Idylliczna wyprawa zamienia się w koszmar, gdy okazuje się, że dziewczyny nie są same. Na życie bohaterek czyha zamaskowany mężczyzna o krwawych intencjach.

„Sick”, 2022. © Peacock, Blumhouse Prod., Miramax, Outerbanks Entert.

„Sick” w reżyserii Johna Hyamsa to nowy horror typu stalk n’ slash, który pojawił się na platformie Peacock. Jeśli zarys fabuły wzbudził w Was mocne skojarzenia z serią „Scream”, to nie bez powodu. Scenarzystą filmu jest bowiem Kevin Williamson, który napisał fabułę pierwszego „Krzyku” z 1996 roku. Williamson postanowił powrócić do korzeni, czego dowodem jest już scena otwierająca „Sick” – wyraźnie nawiązująca do legendarnej sekwencji, w której Drew Barrymore wpada pod nóż Ghostface’a.

Czytaj dalej COVID zbiera krwawe żniwo. [Recenzja filmu „Sick”, 2022]

High school doesn’t end – it spreads [„Unhuman”, 2022]

Po roli w serialowym „Koszmarze minionego lata” Brianne Tju powraca w kolejnym telewizyjnym horrorze – tym razem jest to produkcja Jasona Bluma i duetu Melton–Dunstan, „Unhuman”. Twórcy „Kolekcjonera” przygotowali dla platformy Paramount Pictures komediowy zombie-horror z pie*dolnięciem i zaskakującym finałem, który burzy wszystko, co ukazało się przed nim. To taka gorefestowa wariacja na temat „Klubu winowajców”, bezwstydnie flirtująca jednocześnie z estetyką typową dla Sama Raimiego czy „Scottem Pilgrimem”. Jest to bowiem historia nastoletnich wyrzutków i popularnych licealistów, którzy muszą porzucić wszelkie nieporozumienia w walce z mięsożernymi dzikusami o kanibalistycznych zapędach. Film jest przejaskrawiony, pełen wysokooktanowej akcji, technicznie ciekawy, do tego nie traktuje siebie zbyt poważnie.

W tle pobrzmiewa tu pewien morał i wołanie o równość, ale całość to przede wszystkim niezła zgrywa z horrorów o żywych trupach; wątek licealno-równościowy, powiedzmy inicjacyjny najbliższy jest chyba „Szkolnej jatce” Josepha Kahna. I jest to jak najbardziej komplement, bo film ten (który niedawno świętował dziesiątą rocznicę od premiery) był barwnym portretem współczesnych amerykańskich nastolatków, a przy tym eksperymentalnym miksem „Donikąd” Arakiego z „Klubem winowajców” właśnie.

Czytaj dalej High school doesn’t end – it spreads [„Unhuman”, 2022]

Kill or be killed. [„Halloween zabija”, 2021]

Michael Myers to dziś jedna z największych ikon horroru i jeden z najbardziej zapracowanych siepaczy dużego ekranu – w przyszłym roku liczba filmów z jego udziałem dobije szczęśliwej trzynastki. Zamaskowany morderca z nieodłącznym nożem kuchennym w dłoni ma nadludzką krzepę, ale myśli jak zwierzę, targają nim prymitywne instynkty.

Jest bezduszny, pozbawiony miłosiernych odruchów. Im więcej ofiar skona u jego stóp, tym potężniejszy i co za tym idzie bardziej niepohamowany się staje. O tym właśnie opowiada film „Halloween zabija” – o nierównej walce z siłą natury.

Czytaj dalej Kill or be killed. [„Halloween zabija”, 2021]

Nowa Czystka, nowe zasady. [„Noc oczyszczenia: Żegnaj Ameryko”, 2021]

Kilka dni temu na ekranach kin zadebiutował film „Noc oczyszczenia: Żegnaj Ameryko” – piąta z kolei odsłona serii „The Purge”, która wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie jest jej finałem (Jason Blum już chlapnął jęzorem, że cykl będzie kontynuowany). W najnowszej części Meksykanie szukający lepszego życia w Stanach Zjednoczonych trafiają na teksańskie ranczo, gdzie rządy terroru sprawują obłąkani fani Czystki.

W nowej „Nocy oczyszczenia” miłośnicy tytułowego „święta” postanawiają, że rzeź słabszych powinna trwać wiecznie. Bohaterowie są więc zagrożeni dłużej niż dobę, a uczestników Czystek nie obowiązują już żadne zasady. Pomysł na całoroczne igrzyska śmierci ogarnia Amerykę jak plaga. Rozmach niekoniecznie wyszedł twórcom na dobre, bo film nie przypomina już poprzednich części serii. Te były w pierwszej kolejności horrorami sensacyjnymi, ale potrafiły też zmrozić krew w żyłach jak na thriller przystało, a odsłona „Żegnaj…” jest do tego niezdolna. Klimatem odbiega to od wcześniejszych „Nocy” i nawet tytuł jest absurdalny: większość akcji toczy się za dnia. Pierwszy raz od początków „The Purge” trafił się film, który naprawdę przynudza.

Czytaj dalej Nowa Czystka, nowe zasady. [„Noc oczyszczenia: Żegnaj Ameryko”, 2021]

„I am a fucking piece”. [„Piękna i rzeźnik”, 2020]

Nastoletnia Millie Kessler (Kathryn Newton) nie ma łatwego życia. Właśnie straciła ojca, w szkole uchodzi za popychadło, nikt nie zaprasza jej na uroczystą potańcówkę. Popularne dziewczęta wyśmiewają jej styl ubioru oraz matkę, pracującą w podrzędnym dyskoncie. Gdyby nie para oddanych przyjaciół – również mierzących się z ostracyzmem – Millie nie miałaby po co wstawać z łóżka. Pewnego wieczoru, tuż po imprezie sportowej, bohaterka zostaje zaatakowana przez seryjnego mordercę, rzeźnika z Blissfield (Vince Vaughn). Ugodzona antycznym sztyletem o nadnaturalnych mocach, wstępuje w ciało sadystycznego psychopaty – i vice versa. Najbliżsi Millie muszą odwrócić klątwę przed upływem dwudziestu czterech godzin. Inaczej ani piękna, ani rzeźnik już nigdy nie powrócą do swego prawdziwego „ja”.

Stały współpracownik Jasona Bluma, Christopher Landon, powraca z kolejnym komedio-horrorem w high-conceptowej aranżacji. Po olbrzymim sukcesie serii „Happy Death Day”, w której retorykę „Krzyku” połączono z wątkiem pętli czasu, przyszła pora na inny gatunkowy mariaż. W „Pięknej i rzeźniku” krwawy slasher przeplata się z młodzieżową komedią, a punkt wyjścia dla wydarzeń ekranowych jest taki sam, jak w „Zwariowanym piątku” Gary’ego Nelsona. Filmów o zamianie ciał powstało co najmniej kilkadziesiąt i większość z nich to urocze, familijne popierdółki. Jakim cudem wątek tak rzadko podejmowany jest w kinie grozy?

Czytaj dalej „I am a fucking piece”. [„Piękna i rzeźnik”, 2020]

Being woke is no joke. [„Szkoła czarownic: Dziedzictwo”, 2020]

Wiosną 1996 roku na ekranach kin zadebiutowała „Szkoła czarownic” – film o nękaniu rówieśników, nastoletniej agresji i wykluczeniu społecznym. Pod płaszczykiem młodzieżowego horroru fantasy przemycono w nim bardzo uniwersalne treści, przez co jego kultowość nie powinna szczególnie dziwić. Z kultowymi treściami tak już bywa, że z reguły doczekują się kontynuacji lub reinterpretacji. Do tytułowej szkoły postanowiła wrócić reżyserka Zoe Lister-Jones i przyznać trzeba, że jej film ma charakter lekcji – bardzo jednak wielu widzom potrzebnej. Na „Szkole czarownic: Dziedzictwie” można się, owszem, bawić, ale wcale nie odbiera jej to moralizującego tonu i dydaktycznych korzyści.

Film Lister-Jones to zupełnie inny „The Craft” i zupełnie nowe spojrzenie na tematykę okultyzmu, kobiecej magii. Nie ma się co dziwić. Zmienił się nastrój polityczny; żyjemy w innym, niekoniecznie lepszym świecie. Polowania na „czarownice”, w latach dziewięćdziesiątych praktykowane rzadziej i rzadziej, dziś wracają do łask – w Stanach, w Polsce, nie tylko. „Szkoła…” z 1996 roku była teen horrorem o bullyingu, którego zjawisko uległo tak naprawdę dodatkowej ekspansji: bo nienawiść jest nieśmiertelna i nigdy nie wychodzi z mody, jest wpisana w DNA człowieka. W czasach nasilonego hejtu, a właściwie eksplozji wrogości musiał powstać film, którego motto brzmi: „odmienność jest twoją siłą”. Tak naprawdę wypuszczono ich ostatnio kilka: między innymi „Spiral” i „Antebellum”.

Czytaj dalej Being woke is no joke. [„Szkoła czarownic: Dziedzictwo”, 2020]