Krótko o filmie „Bodies Bodies Bodies” [2022] – komedio-horrorze od studia A24

Nadrobiłem „Bodies Bodies Bodies”. Komedio-horror o mrocznej stronie „przyjaźni”, którego bohaterami są przedstawiciele pokolenia Z, opowiada o zabawie w tropienie udawanego mordercy, podczas której ktoś faktycznie zaczyna zabijać. Rzecz dzieje się w ociekającej bogactwem willi gdzieś na końcu świata, a fabuła ma posmak „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Tyle tylko, że dla młodych najstraszniejszy jest brak połączenia z siecią Wi-Fi – nie zagadkowa zbrodnia, jaka rozegrała się tuż obok.

„Bodies Bodies Bodies”, 2022. © A24, 2AM

Bohaterowie są kiepsko zarysowani, narcystyczni i toksyczni, charakterologicznie są szkieletami. Irytują do stopnia, w którym kibicujemy zabójcy – kimkolwiek jest – by wszystkich powybijał. W teorii to zabieg celowy; w praktyce trudno przejść przez film nie sprawdzając, ile go jeszcze zostało do obejrzenia. O znudzonych życiem, bogatych dwudziestolatkach ciekawiej rozprawiał choćby Roger Avary w swoim „Żyć szybko, umierać młodo” dokładnie dwadzieścia lat temu.

Nie pomaga niskich lotów praca operatora, którego zdjęcia są wiecznie niedoświetlone, mętne i chaotyczne. Rytm filmu jest nierówny i niedopasowany do jego imprezowej otoczki, a tempo akcji jest ospałe. W żadnym wypadku nie jest to „wspólne dziecko «Krzyku» i «Spring Breakers»”, jak sugerowały pierwsze recenzje po premierze na SXSW.

Zabrakło puenty, głębszego przesłania i satysfakcjonującego domknięcia fabuły. Niemal wszystkie zabójstwa rozegrano off-screen, stroniąc od rozlewu krwi. Film jest płytki, za mało dosadny, nie sprawdza się jako satyra. To nudny thriller typu whodunit, jałowy slasher, nieprzekonująca komedia, która zbyt rzadko spełnia swoje komediowe przeznaczenie. Jeśli warto, to dla Marii Bakalovej i Rachel Sennott.

Dodaj komentarz