Matczyne obsesje. [„Run”, 2020]

„Run” – nowy film z udziałem Sarah Paulson, który w piątek zadebiutował na platformie Hulu – rozpoczyna plansza z definicjami przypadłości medycznych. Chwilę wcześniej poznaliśmy główną bohaterkę, która wkrótce po urodzeniu dziecka dowiaduje się, że jest ono ciężko chore. Lekarze wahają się, czy powiedzieć świeżo upieczonej mamie, na co musi się nastawiać. Siedemnaście lat później Diane i Chloe (Kiera Allen) tworzą zgrany duet. Mieszkają w rustykalnym, ale przytulnym domu daleko od miasta, gdzie pierwsza z nich hoduje warzywa, a druga uczy się zdalnie, czekając na list akceptacyjny z wymarzonego uniwersytetu. W pobliżu nie ma sąsiadów – matka i córka widują tylko siebie nawzajem. Chloe cierpi z powodu częściowego niedowładu ciała, astmy i cukrzycy, do tego porusza się na wózku inwalidzkim. Wkrótce przed wejściem w dorosłość nastolatka odkrywa, że troskliwa i kochająca mama może skrywać mroczny sekret.

„Run” to drugi pełny metraż w reżyserii Aneesha Chaganty’ego. Jego pierwociną był brawurowo opowiedziany dreszczowiec „Searching”, niemal całkowicie przedstawiony z perspektywy nagrań na telefonie i komputerze. W tegorocznym „Run” stawia reżyser na bardziej tradycyjny format techniczny, na pewne swobodne odwołania do klasycznych tytułów. To po prostu old-schoolowy thriller, szczególnie przywołujący skojarzenia z „Misery” i „Mommie Dearest”. Co więcej, sama historia mogła być inspirowana losami Gypsy Rose Blanchard i jej niezrównoważonej rodzicielki.

Brzmi jak mieszanka rodem z Lifetime’u – na szczęście tylko w teorii. Pomimo dość sztampowej fabuły, która może wydać się znajoma, film zdecydowanie potrafi wywołać dreszcze emocji. Wszystko dzięki wciągającej intrydze oraz imponującej obsadzie pierwszoplanowej. Paulson czaruje w roli przodującej: za niekwestionowaną miłością jej Diane kryje się faleza obłędu. Na przestrzeni lat, dzięki występom w „Ratched” i kolejnych sezonach „American Horror Story”, Paulson opanowała do perfekcji umiejętność przekonującego odtworzenia czarujących, ale nieobliczalnych postaci. Kreacja Diane Sherman z pewnością zajmie ważne miejsce w jej aktorskim CV. Odkryciem casting directorów okazuje się Kiera Allen, debiutantka, która sama też przemieszcza się na wózku inwalidzkim. Młoda artystka tworzy bardzo fizyczną, wymagającą rolę. Niektóre sceny z jej udziałem – np. ucieczka po szczycie zamarzniętego dachu czy „skok” ze schodów – są szczerze zdumiewające. W sekwencji, gdy Chloe odwiedza lokalną aptekę i wyprzedza kolejkę klientów („jestem sparaliżowana, współczujcie mi!”), ujawnia się natomiast dryg komediowy Allen.

Bystra jest też sama postać nastolatki obsesyjnie kontrolowanej przez matkę. Chloe zdobywa coraz to nowe informacje na temat podawanych jej medykamentów w bardzo pomysłowy sposób (a to dzwoniąc pod przypadkowy numer telefonu, a to odwiedzając wspomniany punkt apteczny), co najczęściej ucieka uwadze Diane. Chwilami film bywa przewidywalny, a antagonizm Paulson wcale nie jest utrzymywany w tajemnicy. Końcowe zwroty narracyjne wydadzą się więc wielu widzom oczywistą oczywistością. Niemniej bywa też „Run” thrillerem przewrotowym (finał wybrzmiewa z dość tragiczną nutą) i nie można mu zarzucić, że stanowi słabą rozrywkę.

Ścieżka dźwiękowa filmu jest prosta, ale mrozi krew w żyłach i przywodzi na myśl kompozycje autorstwa Bernarda Herrmanna. Hitchcockowska okazuje się też kulminacyjna scena upadku ze schodów (kogo – to odkryjcie najlepiej sami), pomyślana zapewne jako klasyczny staircase shot à la „Psychoza”. Całość odznacza się sznytem operatorskim i montażowym, jest więc równie solidnym dokonaniem, jak „Searching”. Jedyne, co może zastanawiać po seansie, to scena z udziałem Diane odkrywającej pod prysznicem swoje oszpecone plecy: skórę zdobią podejrzane blizny lub cięcia, przypominające jakby ślady po chłoście. Dlaczego – nie wiadomo. Wątek nie został w żaden sposób kontynuowany, co może być błędem narracyjnym lub niedopatrzeniem ze strony reżysera.

Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmawka, Movies Room oraz Filmweb. Stronę His Name is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

Dodaj komentarz