Pokój z widokiem na mord. [„The Rental”, 2020]

     Dwie pary opuszczają swoje wielkomiejskie gniazda, by spędzić weekend na łonie natury. Korzystając z aplikacji oferującej wynajem prywatnych willi, decydują się na wypad do Oregonu: czeka tam na nich majestatyczna, położona nad klifem posiadłość z widokiem na dziewicze lasy. Przyjaciele zabierają ze sobą ukochanego buldoga francuskiego i saszetkę MDMA. Choć chcą się zrelaksować przy narkotykach i dobrej muzyce, będą musieli stawić czoła własnym, głęboko uśpionym demonom. Przed nimi cała noc kłótni i źle podjętych decyzji, napędzanych działaniem amfetaminy oraz rosnącym poczuciem winy. W niczym nie pomoże bohaterom szokujące odkrycie: dom naszpikowany jest ukrytymi kamerami. Kto podgląda ekipę Charliego (Dan Stevens) i jaki ma w tym cel?

TheRental-01

     „The Rental” może okazać się dla branży Airbnb tym, czym „Psychoza” okazała się dla przydrożnych moteli. Dave Franco stawia w swym debiucie reżyserskim hipotezę, że wynajmowanie posiadłości od kompletnie nieznanej osoby jest czystym szaleństwem. Zwłaszcza gdy owa parcela mieści się na końcu świata, gdzie nikt nie usłyszy naszego krzyku. Nikt poza obłąkanym zwyrolem, ostrzącym nóż na głupich mieszczuchów – ma się rozumieć. Franco, zdeklarowany fan horroru, stawia na klasyczną podwalinę: umieszcza grupę przyjaciół w zapomnianym przez Boga miejscu, a następnie dba o to, by wypad za miasto pełen był okropnych doświadczeń. Tym samym tropem podążyli twórcy niedawnych „You Should Have Left” i „Becky”. Były to jednak filmy grozy sensu stricto, a w „The Rental” klasyfikacja gatunkowa okaże się dużo bardziej pogmatwana.

     Bo filmowi Franco bliżej do bystrego dreszczowca niż gorefestu, a więcej uwagi niż szlachtowanym ciałom poświęca reżyser podzielonej Ameryce, gdzie nikt sobie nie ufa. Właścicielem rajskiego przybytku jest bowiem rasistowski mizogin, który wygląda, jakby na tyłach swojego pick-upa zawsze trzymał broń myśliwską. Po przybyciu na miejsce obraża on Minę (Sheila Vand), dziewczynę o arabskich korzeniach, pytając, jak „wżeniła się” w białą paczkę. To właśnie ona, jako pierwsza z grupy, zauważa, że obecność Taylora zwiastuje kłopoty. I ma rację, bo po zmroku słynąca ze swojej dzikiej natury okolica staje się dużo mniej przyjazna. Voyeurystyczne kadry, padające spomiędzy gałęzi lub zza kratki wentylacyjnej, sugerują, że ktoś obserwuje nieświadomych bohaterów. Czasem, w co bardziej wyciszonych scenach, słychać nawet upiornie maniakalny oddech – nie widzimy tylko, do kogo należy. Tożsamość nieprzyjaciela poznana zostaje dopiero w koszmarnym finale.

TheRental-03

     Najciekawsze w „The Rental” jest to, jak łączy on dramat z horrorem. Pierwszych kilkadziesiąt minut stanowi tu właściwie film o parach w stylu braci Duplass. Scenariusz bazuje na napięciach i zgrzytach między postaciami, przywodząc na myśl takie pozycje kina indie, jak „Blue Jay”, „Duck Butter”, „Interwencja” czy „Drinking Buddies”. Podobieństwo do ostatniego z tytułów jest zresztą nieprzypadkowe, bo w obu palce maczał Joe Swanberg – mistrz filmów mumblecore i, w przełożeniu na horror, mumblegore. Okazuje się, że Franco ma „rękę” do aktorów i potrafi wydobyć z nich wszystko, co najlepsze – pomimo różnic w artystycznej ekspresji, kształtowaniu ruchów i gestów, wyrażaniu emocji. Vand kradnie każdą scenę dzięki twardemu charakterowi Miny, a Alison Brie rzuca na nas ten sam urok, co w „Koniarze”. I właśnie kiedy zdaje się, że oglądamy rezolutny, offowy dramat rodem z Sundance TV, Franco dokonuje karkołomnego skrętu w aleję rezolutnego kina grozy. „The Rental” przeobraża się w backwoods slasher na poły nostalgiczny i aktualny w swym przesłaniu. Znikąd wykluwa się horror o ataku na sferę intymności, hakowaniu nawet nie telefonów czy kamer, a ludzkiego życia, o problemach pokolenia hipsterów – tutaj ukazanych w upiornym zwierciadle. To intrygujący, dobrze wyważony miks dwóch rozbieżnych form filmowych.

     Wątek podglądactwa i sprzętu szpiegowskiego nasuwa pewna skojarzenia z „13 kamerami” czy „Natrętem”, ale „Rental” wyróżnia się na tle tych pozycji doszlifowanym scenariuszem i świetną oprawą audiowizualną. Franco często posiłkuje się ujęciami spowitego mgłą lasu czy nieprzeniknionego mroku, otaczającego wynajęty dom z każdej strony. Naturalne tereny, które za dnia zachęcały do pieszych wycieczek, szybko nabierają złowrogiej aury. Nawet najprostsze triki jeżą włos na głowie: na przykład ujęcie szczelnie zamkniętych drzwi pod fasadą budynku – nie wiemy, co się za nimi kryje, ale złowieszcze akordy podpowiadają, że nic dobrego. Jeszcze bardziej niepokoją closing creditsy, poprzeplatane scenami stylizowanymi na nagrania snuff. „The Rental” to ten typ filmu, po którego obejrzeniu upewnicie się, czy zamknęliście za sobą drzwi po powrocie do domu. Tak mniej więcej trzy razy.

     PS. Franco pozostawia otwartą furtkę, umożliwiającą powstanie sequela i przyznaje, że chętnie taki film zrealizuje – prędzej czy później. Pozostaje cierpliwie czekać na „The Rental 2”.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmawka, Movies Room oraz Filmweb. Stronę His Name is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

TheRental-04

07

Dodaj komentarz