Tyrolska masakra piłą mechaniczną. [„In 3 Tagen bist du tot 2”, 2008]

     Akcja zawiązuje się ekspresowo w „In 3 Tagen bist du tot 2”. Austriacki slasher, znany także pod niefrasobliwym tytułem anglojęzycznym „Dead in 3 Days 2”, okazuje się jedną z tych rzadkich (choć nie niebywałych) kontynuacji udanych dalece bardziej niż ich prequele. Pełen werwy, mroczniejszy tonem i sprawniej nakręcony, projekt wywiera zgoła odmienne wrażenie niż jego poprzednik, nawet jeśli powstał pod kierunkiem tego samego reżysera.

tot2-1

     „In 3 Tagen bist du tot 2” nie udaje filmu, którym nie jest: jako szeregowy sequel musi odwołać się do wydarzeń z poprzedniej odsłony i robi to wnet po napisach początkowych. Dwudziestoletnia Nina Wagner (Sabrina Reiter) już w piątej minucie seansu bez owijania w bawełnę przypomina nam, jak zakończył się starszy o dwa lata „Zginiesz w ciągu 3 dni”. Dowiadujemy się, że niezrównoważona matka wyrżnęła przyjaciół Niny w odwecie za śmierć syna – dawnego kolegi nastolatków, który z ich winy utonął pod lodem. Ocalała z masakry bohaterka wyprowadziła się do dużego miasta, gdzie wiedzie anonimowe życie. Pewnej nocy otrzymuje tajemniczy, kilkusekundowy telefon: Mona (Julia Rosa Stöckl), która także przeżyła serię brutalnych ataków, desperacko błaga ją o ratunek. Dziewczyna zaginęła w niejasnych okolicznościach. Przerażona Nina rozpoczyna jej poszukiwania.

     Film Andreasa Prochaski rozpoczyna się jak typowy sequel gatunkowy, lecz ze sztampą zrywa dość prędko. Nie powracamy wraz z Niną do jej rodzinnej mieściny, gdzie czyhać miałyby na nią demony przeszłości. Szukając przyjaciółki, bohaterka trafia do tonącej w śnieżnym puchu tyrolskiej wioski. Panoramiczne zdjęcia piękno malowniczej osady okalają w sposób niemal idylliczny; oślepiająca biel nie pozwala wierzyć w złe intencje mieszkańców tutejszych gospód. Prochaska wodzi nas jednak za nos. Scenariusz „In 3 Tagen… 2” zaskakuje: górskie miasteczko stawia Ninę w obliczu nowych, jeszcze straszniejszych sytuacji, a widmo śmierci ciąży nad jej głową nieustannie. Reżyser próbuje ukatrupić heroinę przynajmniej kilkunastokrotnie. Na horyzoncie co chwilę pojawia kolejny, potencjalny antagonista – w górach wszyscy są podejrzani; mieszkają przecie w górach i nie są hipsterami. Nina w znacznej mierze zasługuje sobie zresztą na to, co ją spotyka: nocuje u nowo poznanej wieśniaczki, bo czemu by nie, włamuje się do najbardziej podejrzanej chałupy w okolicy, choć wie, że nie powinna. Jest tak uroczo głupia, że za jej sprawą „In 3 Tagen… 2” zakrawa chwilami na horror autoironiczny. To, jak wielu niezrównoważonych emocjonalnie tuziemców liczy sobie austriacki Tyrol, nie ma być z kolei winą bohaterki. Prochaska, żonglując prymarnymi lękami mieszczucha, odwołuje się do klasyki kina grozy, lecz dba też o nowoczesność i progresję swego dzieła. Gdyby tylko jego obraz nie wyglądał jak „Fritt vilt 0.5”, mógłby nosić tytuł „Tyrolska masakra piłą mechaniczną”.

tot2-3

     Swawole z konwencją i założeniami gatunku sporadycznie budzą na twarzy oglądającego uśmiech. „In 3 Tagen bist du tot 2” nieczęsto pozwala sobie jednak na dystans i półśrodki. To sequel wyważony i dumny, w odróżnieniu od swojego poprzednika kręcony już zupełnie „na poważnie”. Nadal nie pozostaje horrorem bezbłędnym, a nawet w pełni oryginalnym. Choćby muzyka Matthiasa Webera przywołuje w pamięci ścieżkę dźwiękową z „Halloween”: uderzenia w klawisze fortepianu, jak u Carpentera, sugerują tu, że nadciąga coś złego. Nie można jednak kontynuacji Andreasa Prochaski skwitować mianem plagiatu „Koszmaru minionego lata” lub innego kasowego straszaka. Koniec końców „Dead in 3 Days 2” cieszy niesamowicie, głównie za sprawą dynamizmu, swobodnej formy oraz niespodziewanej postępowości.

tot2-2

     Recenzja znajduje się także na stronie filmweb.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

08

Dodaj komentarz