Gdyby John Hughes wyreżyserował film o duchach… [„The Axe Murders of Villisca”, 2016]

     Czerwiec 1912 roku. Miejscowością Villisca w stanie Iowa wstrząsają makabryczne doniesienia: nieznany sprawca z zimną krwią wymordował członków ośmioosobowej rodziny. Oprawca złożył Moore’om wizytę pod osłoną nocy, uzbrojony w siekierę, a jego ofiarami padły przede wszystkim kilkuletnie dzieci. Po latach osławiona rezydencja wciąż znajduje się na językach, służy bowiem za cel wycieczek miłośników zjawisk paranormalnych. Według pogłosek, dom Moore’ów stanowi doskonały fundament dla badań nad istnieniem duchów. Pasjonatem parapsychologii jest Denny (Jarrett Sleeper), który Villiscę obrał sobie na miejsce kolejnej podróży naukowej. W wyprawie towarzyszą mu najbliższy przyjaciel, Caleb (Robert Adamson), oraz nowo poznana Jessica (Alex Frnka). Po zmierzchu młodzi zakradają się do posiadłości. Chcą poznać szczegóły nigdy nierozwikłanej zagadki kryminalnej.

axemurders3

     Bazujący na faktach projekt Tony’ego E. Valenzueli „The Axe Murders of Villisca”, pomimo true-crime’owych konotacji, najwięcej wspólnego ma z młodzieżowym dramatem. Już początkowe minuty filmu wciągają widza w wir nastoletnich uniesień i afektów. W jednej z pierwszych scen Denny podwozi nieznacznie młodszego Caleba do szkoły na skuterze. Drugi z chłopaków stoi u progu dorosłości, za kilka godzin przyznany zostanie mu dyplom absolwenta liceum. Przyjaciele popijają wódkę z piersiówki, choć tylko Caleb ma powody do oblewania sukcesów: wuj zaproponował, że wyciągnie go z małomiasteczkowej monotonii, jeśli ten zgodzi się pracować w jego warsztacie. Dla samotnego, skrycie podkochującego się w koledze Denny’ego jest to duży cios.

     Uwagę Caleba zwraca pochodząca z Chicago Jessica – niesławna z powodu nagrania wideo, na którym oddała swoje upojone alkoholem ciało w ręce popularnego jocka. Pomiędzy ociekającymi bólem ścianami posiadłości Moore’ów utrapienia bohaterów nabiorą namacalnych kształtów, niejako ich opętają, by nakarmić dom kolejną dawką cierpienia. Tony Valenzuela nakręcił film o tematyce nadnaturalnej, w którym horror swoje źródło znajduje w duchowych udrękach postaci, a wątek paranormalny zepchnięty zostaje na drugi plan. Zarówno jako straszak, jak i dramat o nastolatkach przedstawia się „The Axe Murders of Villisca” generycznie, choć sztampowość Jessiki – skrzywdzonej gotki czytującej Breta Eastona Ellisa – i Caleba – ubogiego delikwenta o złotym sercu – blednie w starciu z sympatycznym usposobieniem postaci. Zaprzeczeniem stereotypów okazuje się natomiast rozkochany w horrorach, ubrany w wojskową kurtkę M65 Denny. Nie jest on ani florystą, ani fryzjerem, a w słowniku stosowanych przez niego wyrażeń „awesome, bro” ochoczo wypiera „fabulous, bitch”.

axemurders2

     Nieprzesadzonym byłoby stwierdzenie, że „The Axe Murders of Villisca” prezentuje się tak, jak gdyby John Hughes wyreżyserował entą odsłonę „Amityville”. Scenariusz filmu ogniskuje się wokół bohaterów i dylematów emocjonalnych, z jakimi się mierzą. Valenzuela wykazuje szczere zainteresowanie swoimi postaciami: każdej poświęca wystarczająco uwagi, być może sam jest którąś z nich. Sleepera, Frnkę i Adamsona łączy wzajemna chemia, a solidne kreacje stanowią materiał opałowy intrygującego, ekranowego triolizmu. Koniec końców „Villisca” uczciwie dopracuje się relatywnego uznania trzeźwo myślących widzów: emotywny pierwszy akt filmu budzi tu większe zainteresowanie niż późniejsze minuty, metody straszenia wyegzekwowano metodą chybił trafił (częściej, na szczęście, trafiając w preferencje oglądających), całość uzupełniają melancholijne, opresyjne zdjęcia. „The Axe Murders of Villisca” – film o akceptowaniu siebie i własnej, niekiedy trudnej przeszłości – to niezły horror oraz względnie udany debiut reżyserski.

axemurders4

06

2 myśli w temacie “Gdyby John Hughes wyreżyserował film o duchach… [„The Axe Murders of Villisca”, 2016]”

Dodaj komentarz