Kobieto, pokaż pazur! [„XX”, 2017]

     Mniej więcej rok temu w serwisach VOD zagościł „Southbound”, horror o strukturze antologicznej, zaskakująco wyważony i efektywny. Z siedmiorga jego reżyserów aż sześcioro dysponowało chromosomem X – na planie zdjęciowym filmu jedyną postawioną za kamerą kobietą była Roxanne Benjamin. Męskiej dominacji nad kinem grozy sprzeciwili się producenci ze stajni Magnet Releasing, odpowiedzialnej między innymi za brutalne widowisko „Oczy matki”. Najnowsza dystrybuowana przez Magnet produkcja, horrorowa antologia „XX”, czterem artystkom dała szanse pokazać, na co je stać.

xx-3

     Jedną z tych reżyserek jest właśnie Benjamin. Jej short, „Don’t Fall”, składa się na 80-minutowy, feministyczny projekt, dążący do równouprawnienia kobiet w świecie kina, do zerwania z marginalizacją. W „Don’t Fall” czworo młodych przyjaciół biwakuje pośród gór na strzeżonej pustyni. Przyjaciele szybko przekonują się, dlaczego podziwianie uroków natury jest w tej okolicy zabronione: pech chce, że odkrywają indiańskie malowidła, a w konsekwencji uwalniają antyczne zło. Benjamin nakręciła krótki metraż, który przykuwa uwagę, lecz sprawia zarazem wrażenie wydłużonego trailera. Spowite zmierzchem ustronie wygląda tu znajomo, a nawet rutynowo. Młoda reżyserka bez skrępowania uderza w ekranowe klisze, co fortunniej wyszło jej przy realizowaniu „Southbound”. „Don’t Fall” prezentuje się nieźle, lecz traci na gołosłownym, jakby z nagła urwanym scenariuszu.

     Wyrazem nieprzemyślanych intencji okazuje się segment „The Birthday Party”, w którym zatroskana matka usiłuje pozbyć się zwłok dopiero co zmarłego męża, by tylko nie zepsuć przyjęcia ukochanej córeczki. Nowela stanowi debiut multiinstrumentalistki z Oklahomy, Annie Clark (pseudonim St. Vincent), która zdaje się nie rozumieć ogólnej koncepcji „XX”. Opracowujące materiały reżyserki otrzymały od producentów całkowitą wolność twórczą, którą to Clark wykorzystała, kręcąc projekt o – wybaczcie, Panie – babskiej głupocie. „Birthday Party” wykazuje specyficzny, groteskowy humor, lecz nie ma prawie nic wspólnego z horrorem. Efekt pracy Clark jest komiczny, co nie zyska aprobaty co bardziej konserwatywnych widzów.

xx-1

     Jovanka Vuckovic („The Captured Bird”) wie o reżyserii więcej niż jej koleżanki po fachu; jest autorką najmroczniejszej, bodaj, części składowej „XX”. W dramatycznie zarysowanym, niepokojącym „The Box” – adaptacji prozy Jacka Ketchuma – młoda mama (Natalie Brown) stawia czoła wyzwaniom rodzicielstwa, stanowczo ją przytłaczającym. Brown odgrywa swoją rolę oszczędnie, a na jej twarzy i tak maluje się tabun emocji: od zatroskania, przez dystans i oziębłość, po desperację. Najłatwiej opisać „The Box” jako pęknięty portret rodzinny. Oceniając short z perspektywy gatunku, dostrzeżemy materiał uszyty zbyt cienkimi nićmi. Finisz tej tajemniczej opowieści jest irytująco niedopowiedziany; gdyby nie poprzedzający go flirt Vuckovic z body horrorem oraz grozą niemal kingowską, całość definitywnie by na tym ucierpiała.

     Koniec końców „The Box” wypada nieźle, a nawet zakrawa na najlepszy pokazany w „XX” segment – przynajmniej, kiedy do gry nie wkracza jeszcze Karyn Kusama. Twórczyni ubiegłorocznej perły, „Zaproszenia”, i tym razem dowodzi, że na planie horroru czuje się jak ryba w wodzie. Między zamykającym „XX” „Her Only Living Son” a innymi składającymi się na antologię segmentami istnieje przepaść: tylko Kusamie udało się głębiej zanurzyć w podjętej historii, tylko ona otuliła szkielet swych postaci ciekawą charakterystyką. U Kusamy miłość rodzicielska jest w stanie przygasić rozwijający się w dziecku pociąg do zła i zniszczenia. Zauważalne są konotacje między „Her Only Living Son” a słynnym „Musimy porozmawiać o Kevinie”, choć związek krótkometrażówki z innym wysoko ocenianym horrorem (jego tytułu nie wyjawię) da widzowi możliwość dwojakiej interpretacji zdarzeń ekranowych. Dużym atutem projektu Kusamy jest rola Christiny Kirk, w której to aktorce od dziś widział będę młodszą Frances Conroy.

xx-4

     Poza Kirk wystąpili w „XX” Angela Trimbur („Trash Fire”), Mike Doyle („Zaproszenie”) oraz Sheila Vand („O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu”). Wszyscy troje wypadają w swych rolach przekonująco i ekspresywnie; ich pracę nadzorowały przecież kobiety dojrzałe artystycznie. I choć reżyserki „XX” w swym fachu są albo niezłe (Benjamin, Clark), albo wysoce wykwalifikowane (Kusama, Vuckovic), ogół projektu przedstawia się dość przeciętnie. Być może nieumiejętnie zespojono gotowy obraz w pracowni montażowej. „XX” grozę o naturze niemal egzystencjalnej miesza z kuriozalnym czarnym humorem; kłopotliwa okazuje się struktura filmu, połączonego w całość przy użyciu mętnych poklatkówek. Być może za faktem, iż nie sprostał „XX” pokładanym w nim oczekiwaniom, stoją inne powody.

xx-2

5 i pol

Dodaj komentarz