Godny sukcesor

       Czasem opętane przez diabelskie moce, bezradne dziewczynki przestają straszyć, a filmy o złaknionych ludzkiego mięsa rekinach, kryjących się u wybrzeży, nie trzymają w napięciu. W horrorze – bardziej niż w innych gatunkach – sequele potrafią zmaltretować filmową franczyzę. Niekiedy jednak – dać jej nowe życie. Jak było w przypadku kontynuacji klasyku Freda Waltona, „When a Stranger Calls Back”?

whenastrcb

     Julia (Jill Schoelen), nastolatka, jakich wiele, zajmuje się dziećmi państwa Schifrin na czas ich nieobecności. W pewnym momencie młodą nianię zaczyna niepokoić pukanie do drzwi. Nachalny mężczyzna, proszący o możliwość skorzystania z telefonu, przemienia opiekę nad dziećmi w piekło, a wreszcie dostaje się do posiadłości i z zimną krwią zabija podopiecznych dziewczyny. Po latach Julię wciąż dręczą koszmarne wspomnienia. Niespodziewanie, bohaterka zaczyna dostrzegać w swoim mieszkaniu ślady obecności intruza. Wsparcie okazuje Julii Jill Johnson (Carol Kane), doradczyni, która niegdyś przeżyła podobną sytuację.

     „When a Stranger Calls Back”, w Polsce znany pod tytułem „W potrzasku”, to sequel udany, tym bardziej, że powstał jako produkcja telewizyjna. Choć nie zainicjował rozbudowanej serii horrorów, udało mu się tchnąć świeży powiew w kino gatunkowe swojej dekady – uważa się, że obraz Waltona stanowi podwaliny dla nowej fali filmu grozy, która zrodziła takie pozycje jak „Krzyk” Wesa Cravena czy „Ulice strachu”. Wiele z sequela Freda Waltona przemycał do swoich scenariuszy Kevin Williamson.

     Choć całokształt „W potrzasku” nie jest horrorem wzorcowym, modelowe jest wprowadzenie do filmu. Trzydziestominutowe preludium określane bywa jako największa zaleta obrazu. Słuszna to uwaga – za sprawą przykładnie zbudowanego napięcia wstęp straszy do dziś, i to bez różnicy, czy oglądamy horror nocą, czy też w biały dzień.

     „When a Stranger Calls Back” czaruje za sprawą ponurej, bliskiej klasycznym dreszczowcom aury oraz aktorskich sztuczek Carol Kane – podobnie jak jego poprzednik. Nawet, jeśli „Kiedy dzwoni nieznajomy” jest nienaruszalnym szlagierem, jego sequel broni się jako pozycja prawdziwie dostojna. Osobiście wymieniłbym „W potrzasku” na liście najlepszych kontynuacji popularnych horrorów z lat siedemdziesiątych.

     Recenzja znajduje się także na stronie filmweb.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

6 i pol

Dodaj komentarz