Pocałunek szaleństwa

        Dwadzieścia pięć lat minęło jak jeden dzień. Reżyserowany przez Roberta Biermana „Pocałunek wampira” – tragikomedia i zawrotny horror w jednym – nie zestarzał się w ciągu ćwierćwiecza ani trochę. Podjęta w nim problematyka pozostaje aktualna, a przeszywający, superdynamiczny występ Nicolasa Cage’a nadal uświetnia całość.

vampireskiss

     Bohaterem „Pocałunku…” jest Peter Loew (Cage), pracownik nowojorskiej agencji wydawniczej. Loew, nadęty i burżujski japiszon, udaną karierę zawodową okupił życiem emocjonalnym i kondycją psychiczną. Pewnego wieczoru do mieszkania Petera niespodziewanie wlatuje nietoperz. Walka z agresywnym ssakiem budzi w mężczyźnie nietypowe fantazje seksualne. Peter spędza noc z piękną uwodzicielką o imieniu Rachel, która podczas aktu miłosnego kąsa kochanka w szyję. Młody wydawca wierzy, że przeistoczono go w wampira. Od tej chwili zachowanie Petera napędza obłąkanie, a fabułę filmu – gorzka farsa.

     Oczywisty od początkowych minut filmu obłęd Petera jest jak nadchodząca burza. W początkowej fazie pobrzmiewa subtelnie, stanowiąc tło dla scen, w których bohater ubliża swojej asystentce czy ucieka z randki. Ciężko w ciągu pierwszej połowy „Pocałunku wampira” przewidzieć, z jak niezwykłym projektem ma się do czynienia; mając w pamięci tytuł filmu, spodziewamy się rutynowego horroru. Nicolas Cage – w jednej ze swoich najbardziej wirtuozerskich ról – rozkręca się powoli, a wraz z nim nieśmiałą reżyserską rozgrzewkę odbywa Robert Bierman. Obaj popisowy koncert zdolności twórczych dają w drugim akcie filmu. Gdy Cage ciśnie z ekranu błyskawice szaleństwa, Bierman je przechwytuje i celuje prosto w najczulsze nerwy swojego widza. „Pocałunek wampira” to sztandarowy komediodramat, który nie tylko bawi i wzbudza empatię, ale też robi to równocześnie, z dużą zręcznością.

     Kultowy w niektórych kręgach tytuł Biermana w boleśnie realistyczny sposób odzwierciedla alienację, skostnienie i brak wrażliwości, jakie wypełniają ulice Nowego Jorku oraz ciało wielkomiejskiej społeczności. Czy podły snob zasłużył na los, jaki go spotkał? Czy kolejny szczebel kariery wart jest nieustannego stresu i zgryzot? Wreszcie – czy w wielkim mieście upadek jednostki w ogóle coś znaczy? Takie pytania prowokuje swoim „Pocałunkiem wampira” reżyser Robert Bierman.

     Recenzja znajduje się także na stronie filmweb.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

08

Dodaj komentarz