To hurt you bad. [„Pitchfork”, 2016]

     Widownię obytą z dziesiątą muzą, dokonania filmowe śledzącą bez oddechu ciężko jest kupić – nawet rzucając jej pod oczy coś oryginalnego. W gatunku grozy zadanie wydaje się tym bardziej karkołomne: rewitalizacja sprawdzonych wątków i tropów zdaniem horrorowych geeków prawie nigdy się nie sprawdza, a gdy już kręcone są dzieła pomysłowe, często miesza się je z błotem jako wynaturzenia (patrz: przypadek „Oślizgłego dusiciela”). Na linie rozciągniętej między klasycznym slasherowym schematem a świeżym konceptem zwinnie zatańczył nam tymczasem Glenn Douglas Packard, którego debiutancki film – tani jak barszcz offsiak „Pitchfork” – to póki co jedna z milszych gatunkowych niespodzianek roku.

Pitchfork2-the group

     Uderza w „Pitchfork” pokręcony pomyślunek Packarda, którego postaci – nastolatkowie z Nowego Jorku, odkrywający rustykalne uroki wsi – w przeciągu chwili potrafią porzucić wszystko, co robią, by pokołysać się w rytm muzyki – zupełnie, jak w bollywoodzkim musicalu. Znajdziemy w „Pitchfork” kampową scenę, w trakcie której przyszłe ofiary okrutnego mordercy urządzają grubą potańcówę w wieśniaczej stodole. Przaśny tan do bezpretensjonalnego kawałka country szybko nabiera rumieńca, a bohaterowie zaczynają poruszać się, jakby clubbing lat 90. znali od podszewki. Packard – uznany w świecie tańca choreograf, w przeszłości współpracownik Michaela Jacksona – raz po raz nawiązuje w „Pitchfork” do lat minionych, nie tylko od strony muzycznej, ale też filmowej. Jego przegięty, tonacyjnie na maksa podkręcony projekt po części stanowi pastisz „Piątku, trzynastego”, a po trosze ma być listem miłosnym napisanym ku chwale Jasona Voorheesa.

     „Pitchfork” to film nowicjusza, ale nie grafomana; to obraz amatorski, jednak wykonany z sercem, nigdy nie chylący się ku tandecie. Stworzone przez Packarda postaci najczęściej irytują swym płaskim charakterem, lecz ich mniej lub bardziej interesujące wnętrza stają się kwestią drugorzędną, gdy tylko do akcji wkracza Ben Holister – nasz nieokiełznany psychopata, masakrujący kwiat amerykańskiej młodzieży przy użyciu tytułowych wideł, stanowiących połowę jego kalekiej ręki. Bohaterowie, których reżyser i scenarzysta postanowił obdarować subwątkami – niekiedy pisząc zresztą ciekawe historie poboczne – są niedoskonali; jak jeden mąż wykazują szereg wad i słabości. W ten sposób widz łatwiej odnajdzie się pośród mięsa armatniego – co w horrorze, przynajmniej z mojej perspektywy, ma być wysoce wskazane. Ze swojego głównego protagonisty uczynił Packard outującego się geja. To on (oraz towarzyszące mu, krzykliwe fag hags) nadają horrorowi nietypową, egzotyczną barwę. Postaci LGBT przewijają się przez kino grozy coraz częściej, nadal jednak nad nim nie dominują. Pochwała różnorodności w przesadnie heteronormatywnym gatunku zasługuje na brawa.

Pitchfork3-gay lead

     Debiut Glenna Douglasa Packarda w niczym nie ustępuje innym solidnym indie horrorom – choćby pokrewnemu tematycznie „Camp Dread” z 2014 roku. Kreacje aktorskie bywają w „Pitchfork” podrzędne, a niektóre rozwiązania fabularne być może poirytują co bardziej drażliwych widzów. Cóż jednak z tego skoro film błyszczy za sprawą nastrojowych zdjęć i oświetlenia, odznacza się odpowiednim tempem akcji, a jego krwawy finał prezentuje się wręcz obłędnie? Mnie do „Pitchfork” przekonała już jedna z pierwszych scen oraz towarzyszący jej, industrialny montaż. Opening pobrzmiewa tu z lekka echem kluczowej sekwencji z „Zaproszenia” Karyn Kusamy, a trochę zwraca uwagę, jak różnią się te dwie pozycje. Już prolog czyni z „Pitchfork” film wyjątkowy. Jeśli kręcą Was pastisze, w których podczas scen pogoni o własne nogi przewracają się mordercy, nie ofiary, a sztampowi nastoletni bohaterowie nazywani bywają „wymiocinami Klubu Winowajców”, jest szansa, że w dziele Packarda dostrzeżecie materiał co najmniej niezły.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb oraz Movies Room. Blog His Name Is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

Pitchfork4-cornfield

07

Dodaj komentarz