Enjoy your meal. [„Amerykański burger”, 2014]

     Gruby Nerd (Liam Macdonald), Miła Cheerleaderka (Aggy K. Adams) i Gwiazdor Futbolu (Gabriel Freilich) o włos unikają śmierci z rąk okrutnych rzeźników: jako jedni z nielicznych ocaleli bowiem masakrę, do jakiej doszło w wiejskiej, szwedzkiej wytwórni burgerów. Okazuje się, że w Europie sieci fastfoodowe nie tyle bazują na sprawdzonych amerykańskich przepisach, co eksploatują amerykańskie ciała. Młodzi jankesi, uczestnicy wycieczki szkolnej, jeśli tylko chcą wrócić w objęcia wuja Sama, muszą nawiązać nić porozumienia. Przychodzi im to z trudem: w końcu co wspólnego mogą mieć ze sobą kujon, mięśniak i popularna ślicznota?

AmericanBurger3

     Bohaterowie „Amerykańskiego burgera”, szwedzkiego horroru komediowego w reżyserii zaobrączkowanej pary – Johana Bromandera i Bonity Drake, stanowią odzwierciedlenie najbardziej oczywistych stereotypów i klisz ekranowych. Gruby nerd przewinął się przez większość jankeskich filmów młodzieżowych, prawie zawsze jako karykatura człowieka (patrz: Shelly w „Piątku, trzynastego III”). U Bromandera i Drake to archetypowy spaślak zostaje jednak bohaterem, a jego nieodrodne lenistwo pomaga mu w pokonaniu przeciwności losu: w jednej ze scen wuefowe frustracje napędzają ucieczkę granego przez Macdonalda nerda, ściganego przez bandę rzeźników. Gruby Nerd jest pośród młodzianów najciekawszą figurą. Jego kolegów skwitujemy „po amerykańsku” określeniem „totally annoying”.

     Nakreślone przez duet reżysersko-scenopisarski postaci są płaskie jak naleśnik, a padające z ich ust gadki – soczyste jak… suchar. Pochwalić można decyzję twórców o tym, których bohaterów przemielić na kotlety, a których nie: ze skandynawskiej rzezi cało wychodzi kilku małolatów, a nie tylko złotowłosa, niewinna dzierlatka (Urocza Cheerleaderka, tutaj wprowadzona jako urocza niezdara i comic relief). Gorzej przychodzi Drake i Bromanderowi główkowanie nad dialogami i generalną konstrukcją fabularną. Stanowczo zbyt dużo uwagi poświęcono trywialnym żartom, wyjętym jakby z rozerotyzowanych komedii młodzieżowych lat 80. i 90. Traci na tym humor nieco bardziej stosowny: scena, w której rozbawieni, żonglujący tasakami rzeźnicy nie zauważają wałęsającej się za ich plecami ofiary, sfilmowana w zwolnionym tempie sekwencja pogoni morderców za nastolatkami. Ta druga ze scen budzi wspomnienie „The Final Girls”, łebskiego komedio-horroru, obok którego „Burger” nijak nie może zostać postawiony. Nie jest też szwedzka produkcja tak zabawna, jak podobni stylistycznie „Porąbani”, choć oba tytuły łączy umiejętne operowanie czerwoną farbą. Jucha leje się w „Burgerze” obficie, a sceny krwawych łaźni wykonano z dużym profesjonalizmem.

AmericanBurger2

     Właśnie dla efektów gore i dla kilku zgrabnych dowcipów sytuacyjnych warto „American Burger” obejrzeć. Nie jest to wnikliwa parodia amerykańskiej kultury, ani tym bardziej medytacja nad konsumpcjonizmem czy genetyczną modyfikacją tego, co wkładamy do ust. Kto wie – może, gdyby „rzeźnicza” strona filmu została bardziej i mroczniej wyeksponowana, „Burger” dużo by na tym zyskał. A może nabrałby charakteru dywagująco-bełkotliwego. „Amerykański burger” jest względnie apetyczną przekąską, której smak blednie jednak w konfrontacji z takimi strawami, jak chociażby filmy ze stajni Tromy. Enjoy your meal.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb oraz Movies Room. Blog His Name Is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

AmericanBurge4

05

Dodaj komentarz