Niewarte ugryzienia. [„Bad Apples”, 2018]

     Halloween. Dwie czternastolatki zakładają na twarze upiorne maski i ruszają w miasto. Już przy narodzinach spotkała je wielka tragedia − ktoś mógłby wręcz powiedzieć, że bliźniaczki od początku dotknięte były jakimś mrocznym piętnem. Znudzone spokojnym życiem u boku wiecznie nieobecnego ojca, bohaterki chwytają za noże. Zamiast wykrajać dynie, będą szlachtowały przypadkowe ofiary.

BadApples2

     Niskobudżetowy slasher „Bad Apples” nawet przy innych niskobudżetowych slasherach prezentuje się dość kulawo. „Hayride” i jego sequel wyglądają przy filmie Bryana Coyne’a jak hollywoodzka pierwsza liga − śmierdzą grubymi pieniędzmi, chociaż powstały za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. W „Bad Apples” jedną z bardziej imponujących scen ma być ta, w której Richard Riehle przebity zostaje… jankeską flagą. Nie jest to moment ani szczególnie patriotyczny, ani antyamerykański; nie stanowi komentarza politycznego. Razi za to jakością wykonania, bo pod truchłem Riehle’a zbierają się kałuże ciemnopomarańczowej „krwi”.

     Mniej boleśnie ogląda się scenę, w której Brea Grant trafia na zwłoki jednego z bohaterów drugoplanowych: przemieniono go w ludzką dynię, patrosząc go niczym rybę, a w miejscu bebechów poetycko umieszczając tlącą się świeczkę. Człowiek-lampion to przyjemny akcent, któremu z pewnością przyklasną fani splatterów, ale też kropla w morzu niespełnionych potrzeb − podobnych sekwencji znalazło się w filmie niewiele, przez co całość nie zagrzewa w naszych serca miejsca zbyt długo. Coyne stara się wyczarować sprawny horror; korzysta z podobnych sztuczek co John Carpenter, choć nie jest ani trochę tak utalentowany. W rezultacie przywołane zostają zagrywki z „Halloween”, kamera ukazana zostaje z punktu widzenia zamaskowanych dziewcząt, ale scenom brakuje kunsztu − są one wyłącznie odtwórczym zapożyczeniem, budzącym negatywne skojarzenia, bo nawiązującym do arcydzieła. Inne ujęcie pokazuje, jak drzwi do sypialni rąbane są siekierą. Coyne’owi, poza kompetencją, brakuje też wstydu.

     Grant, znana ze współpracy z Robem Zombiem i Darrenem Bousmanem, kreuje postać cholernie antypatyczną i znudzoną tym, co dzieje się wokół niej (nawet, gdy ktoś czyha na jej życie). Z tego powodu ciężko kibicować jej w walce o przetrwanie. Kiepska, niekiedy wybrakowana jest jakość dźwięku, a brzydkie i sterylne miejsca akcji sprawiają, że pragniemy je opuścić. Dajcie porwać się innym produkcjom z katalogu Uncork’d Entertainment − jak „Pitchfork” czy „American Pets”. Po „Bad Apples” tylko się rozchorujecie.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb, Movies Room oraz Filmawka. Blog His Name is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

BadApples3

03

Dodaj komentarz