„Something wicked this way comes!”

        Lekomanka, zachwiany student literatury angielskiej, gliniarz-zboczeniec, stalker. To tylko niektórzy z bohaterów filmu Darina Scotta „Something Wicked”. Relacji i powiązań między postaciami jest tu w bród, nie brakuje też powodów, dla których kolejne indywidua zachowują się tajemniczo i podejrzanie. Jakiś potwór nadchodzi, by przewrócić życie protagonistów do góry nogami. A może już od dawna jest pośród nich?

swicked14

     Osobliwi bohaterowie służą Scottowi za aktorów dziwowiska nawiązującego do utworów Williama Szekspira. Nawiązującego bardzo luźno i fragmentarycznie – na całe szczęście. Horror szekspirowski, choć nosi olbrzymi potencjał, nigdy właściwie nie ukuł swojego terminu. Gdyby któryś ambitny reżyser chciał mu dać początek, nie powinien być twórcą straszaka klasy „B”.

     Pod względem odniesień do twórczości Szekspira „Something Wicked” najbliższy jest chyba „Makbetowi”, który niejednokrotnie bywa zresztą wspominany przez uczestników fabuły. Nadmieniony wcześniej potwór to tak naprawdę jedna z głównych postaci, upadła moralnie i psychicznie. Darin Scott nakręcił horror o niebezpiecznych żądzach, który choć szybko popada w niepamięć, przy pierwszym seansie intryguje i zapewnia odpowiednią dawkę rozrywki.

     Scenarzyście Joe Colleranowi najciekawiej wypadła konstrukcja emocjonalna bohaterki granej przez Brittany Murphy. Susan targana jest konfliktami i antynomią. Jest ofiarą losu, zmagającą się z problemami, w rozwiązywaniu których na co dzień pomaga innym. Szkoda nam kobiety, bo w walce z wewnętrznymi demonami nie może liczyć na wsparcie oschłego partnera. Colleran wyróżnia jednak Susan na tle innych, mniej mądrych postaci, jako jedyną napełniając ją wiedzą i zrozumieniem tego, co dzieje się dookoła. Drugoplanowa rola Susan była ostatnią kreacją w długiej filmografii Murphy, która zmarła wkrótce po zakończeniu zdjęć do filmu (warto tu sprostować, iż „Something Wicked” przeleżał w archiwach wytwórni blisko pięć lat). Portret nakreślony przez aktorkę jest wyrazisty i przekonujący; przypomina, że Murphy była niedocenioną artystką.

     „Something Wicked” zainteresuje widza lubującego się w kinie mocno niezależnym, które, choć niewolne od wad, pozostaje jak najbardziej strawne. Pod garścią błędów i ubytków kryją się tu zawiązki dobrego scenopisarstwa i solidnego rzemiosła technicznego.

swicked14 2

     Recenzja znajduje się także na stronie filmweb.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

6

Jeden komentarz na temat “„Something wicked this way comes!””

Dodaj komentarz