Siwy dym i różowe chmury. [„Hellions”, 2015]

             Dora (Chloe Rose), uczennica ostatniej klasy liceum, dowiaduje się, że zaszła w niechcianą ciążę. Jest halloween i dziewczyna, zamiast bawić się z przyjaciółmi podczas hucznej imprezy, postanawia spędzić autorefleksyjny wieczór w zaciszu własnego, ciepłego gniazdka. Czas upływa jej na podjadaniu korniszonów w miodzie oraz namysłach nad tym, jak przekazać ukochanemu problematyczne wieści. Gdy do drzwi Dory pukają przerażająco poprzebierane, zaczepne dzieci, bohaterka nie spodziewa się, że wpuszcza do swego domu zło. Noc jest młoda. I będzie krwawa.

hellions2

     „Hellions” w reżyserii Bruce’a McDonalda – zaiste, efektowny film – najbardziej imponuje, gdy zamiast ukazywać halloween w sposób ugładzony przypomina, że jest to święto wywodzące się z tradycji pogańskiej, a zdaniem niektórych mające silne korzenie w czarnej magii. Scenarzysta Pascal Trottier, inaczej niż chociażby Michael Dougherty („Trick `r Treat”), nadał pisanemu przez siebie filmowi gęstą, niezwykle mroczną atmosferę. Nie ma w jego skrypcie miejsca na półśrodki – „Hellions” to ponury horror, gardzący komediowymi paliatywami. Bardziej niż sceny początkowe, przedstawiające miejsce akcji jako „dyniową stolicę świata”, urzekają finałowe momenty filmu. Dymem i przenikliwym chłodem roztaczają one niemal zapach prawdziwej, melancholijnej jesieni.

     Mrok i melancholia projektu McDonalda (niezapomniany „Pontypool”) swoje źródło znajdują w postaci centralnej. Dora, która faktem noszenia pod sercem dziecka jest zrozpaczona, ściąga na siebie gniew tytułowych diabłów wcielonych – nieproszonych małych gości. Choć nie wiemy tego na pewno, możemy przypuszczać, że nastolatka rozmyśla nad poddaniem się aborcji. Trottier raz po raz sugeruje, że ledwo odstające od ziemi diabły to ucieleśnione ofiary celowych poronień. Chcą w końcu wyrwać z Dory (której ciąża postępuję w nienaturalnym tempie) niemowlę i złożyć mu krwawy hołd; uważają, że – nomen omen – rozdarta matka nie zasługuje na dziecko. „Hellions” nie krytykuje na szczęście możliwości dokonania przez kobietę aborcji. Jeśli już, stygmatyzuje niedokształcone społeczeństwo, gotowe zaszczuć i ukrzyżować targane zwątpieniem nieszczęśnice. Halloweenowe cierpienia Dory to cierpienia niejednej ciężarnej kobiety przestrzeni pozakadrowej.

hellions6

     „Hellions” to w zasadzie 80-minutowy, upiorny senny koszmar. Gdy w pewnym momencie okazuje się, że 31 października to data rzadko spotykanego zjawiska atmosferycznego, niebo zabarwia się na różowo. W tej dość tandetnej barwie skąpano praktycznie całą drugą połowę filmu. Kolorystyka, mimo iż cukierkowa, doskonale współgra z surrealistycznymi sekwencjami halucynacji Dory. Są one siłą projektu, jako że wykonane zostały bardzo fachową ręką, a w widzu wywołują głęboki niepokój (jedno z ujęć przedstawia rozcinaną Dorę pośród zadymionego, dyniowego pola). McDonald dopieścił „Hellions” wizualnie: dzięki intensywnym kolorom oraz przemyślanemu oświetleniu stworzone przy współpracy z Norayrem Kasperem zdjęcia nie tylko straszą, ale i wzbudzają szczery zachwyt.

     Film nie jest, niestety, pozbawiony niedociągnięć. Nawet tak zdolny operator jak Kasper zaliczył sporą wpadkę. Prowadzonej przez niego kamerze brakuje momentami koncentracji na tym, co faktycznie istotne. Doskonale widać to w scenie ucieczki Dory wśród rozwieszonych na dworze prześcieradeł – Kasper nie pokazuje nam kryjących się za falującymi tkaninami diabłów, nadto skupiając się na przerażonej bohaterce. Kiedy indziej wątpliwości wzbudza przewodni motyw ścieżki dźwiękowej, tyleż klimatyczny i elfmanowski, co wykazujący zbytnie podobieństwo do przyśpiewek dzieci kukurydzy Fritza Kierscha. Największym zarzutem, jaki wystosować można przeciw filmowi Bruce’a McDonalda, okazuje się jego fabularna pasywność. „Hellions” to obraz o wątłej treści, wyrazisty, lecz chwilami pozbawiony życia. W trakcie niespełna półtoragodzinnego seansu widz natknie się na więcej dłużyzn niż mógłby oczekiwać.

     McDonald nakręcił film, który z łatwością zaskarbi sobie szacunek sympatyków gatunku. Jako horror „Hellions” uwodzi nieodpartą grozą oraz inteligentnym scenariuszem, a jako projekt o tematyce halloweenowej adoruje wszystko to, co kochamy w jesiennym zasępieniu.

hellions7

     Recenzja znajduje się także na stronie filmweb.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

6 i pol

4 myśli w temacie “Siwy dym i różowe chmury. [„Hellions”, 2015]”

Dodaj komentarz