Serial mom. [„Ma”, 2019]

     Począwszy od roku 1996 Octavia Spencer stale gości na dużym i małym ekranie. Pomimo doświadczenia zawodowego, najczęściej obsadzana bywa w rolach drugoplanowych: uznanie przyniosły jej przecież występy w „Kształcie wody” oraz „Służących”. Zmęczona graniem drugich skrzypiec, z radością przyjęła ofertę Tate’a Taylora, który obsadził ją w filmie „Ma” – thrillerze z zacięciem psychologicznym, kinie zemsty wykorzystującym motyw traumy jako paliwa żywiącego wewnętrzne demony. Spencer wciela się tu w niejaką Sue Ann: kobietę o zranionej duszy i niespodzianego sprzymierzeńca grupy nastolatków, lubiących smak alkoholu. Gdy licealiści wypatrują miejscówki na libacje, z pomocą przychodzi tytułowa bohaterka – matczyna figura rozpaczliwie szukająca akceptacji. Lata temu spotkała ją wielka przykrość i poniżona Sue Ann zamknęła się w swym hermetycznym świecie.

Ma1

     Ma pozwala nastolatkom na imprezy pod własnym dachem, choć oczekuje, by goście przestrzegali kilku rygorystycznych zasad. Podstawowa z nich to: „nie wchodzić na górę” – hulanki odbywają się bowiem… w piwnicy. Dzieciaki, którym poświęcono w filmie bardzo dużo uwagi, są rozbestwione i do bólu irytujące, przez co ciężko im kibicować, gdy robi się nieciekawie (nie zdradzę bowiem wiele, ujawniając, że Sue Ann jest kobietą zaborczą i psychotyczną). Dość często ujawniają się w „Ma” słabości scenariusza. Najbardziej podstawowa z nich to bajkowa naiwność, brak zdolności krytycznej oceny zjawisk. Maggie (Diana Silvers) i jej koledzy wchodzą do piwnicy zdziwaczałej, ledwo poznanej osoby bez żadnego właściwie namysłu. Zastanawiający jest wątek postaci tytułowej, a dokładnie jej backstory. Poznajemy przeszłe doświadczenia Sue Ann, odkrywamy, jaki jest powód jej urazu i nie wydaje się on przekonujący – nie sprawia wrażenia dostatecznie silnego, by psychicznie oszpecić kogoś na całe życie, nie wspominając już o uczynieniu z ofiary morderczyni.

     Doceniam jednak dydaktyczne przesłanie, jakie płynie z filmu: sprzeciw wobec przemocy i agresji wśród nastolatków, krytykę szkolnego bullyingu. Opresje wobec słabszych zawsze zasługują na potępienie; szkoda tylko, że nie zgłębił Taylor psychologicznych skutków tych opresji – bo nie da się ukryć, że temat został ledwo liźnięty. Jeśli ktoś stanowi o potędze Sue Ann, jest to Spencer – aktorka wszechstronna, potrafiąca zagrać chyba wszystko. (Anty)bohaterka w jej wydaniu okazuje się słodko dobrotliwa i opętana gorejącą furią. Jest odpowiedzialną panią weterynarz i wieczną adolescentką o cielęcych marzeniach. Spencer przejawia świetne wyczucie emocji i taktu; jako Ma potrafi wzruszać, tańczyć i szlachtować. To rola przywódcza, śmiała i bardzo zgrabna, „ciągnąca” film do przodu.

     „Ma” wzbudza dość mieszane odczucia, bo chwilami wlecze się niczym przysłowiowe flaki z olejem, by niedługo potem ewoluować w pełnokrwisty, inteligentnie rozpisany kamp. Znalazły się nawet w filmie nawiązania do „Misery” (np. motyw poprzestawianych, porcelanowych figurek), choć dzieła Taylora i Roba Reinera to przecież niebo i ziemia. Jest „Ma” obrazem o wielce niewykorzystanym potencjalne, o czym świadczy już wątek bullyingu, ale nie tylko on. Ciekawsze od nastolatków są postaci dorosłe, a tym – poza Sue Ann – nie poświęcono należnej uwagi. Taylor zupełnie nie pożytkuje talentów swych największych sław: Luke’a Evansa i Allison Janney, a gwieździe wschodzącej, Victorowi Turpinowi (m. in. „Will & Grace”), daje do wygłoszenia jedno zdanie. Przeciętność „Ma” może tkwić w kulejącej reżyserii. W szóstej minucie pada już drugie z kolei wyrażenie nacechowane homofobią: jeden z chłopaków wyrzuca koledze, że jest gejem, a ten machinalnie protestuje – „nie jestem!” – jakby wiązała się z tym jakaś skaza. O tyle to dziwne, że sam reżyser otwarcie deklaruje swoją homoseksualność. Odniosłem wrażenie, że „Ma” była dla Taylora okazją do łatwego zarobku (to w końcu produkcja Jasona Bluma), a nie szansą na rozwinięcie skrzydeł.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb, Movies Room oraz Filmawka. Blog His Name is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

Ma3

5 i pol

Dodaj komentarz