Uwaga, kolizja!

            Sprawiedliwości stało się zadość. Ed Wood naszych czasów, reżyser Declan O’Brien, nie znalazł gościny na planie zdjęciowym „Drogi bez powrotu 6”. Miejmy nadzieję, że spadając z reżyserskiego stołka, wylądował szczęką na glebie i nieprędko przyjdzie mu uśmiechnąć się na myśl o zerowej pracy i łatwej gotówce. Przejdę jednak do sedna, być może rozczarowując niektórych czytelników. „Wrong Turn 6” – najświeższy, przekombinowany reprezentant kultowej serii splatterów – nie jest filmem na tyle dobrym, na ile być powinien.

6-wrong-turn-last-resort

     Fabuła filmu stanowi kalkę scenariusza ubiegłorocznej „Piły mechanicznej 3D”. Akcja toczy się w Hobb Springs, podupadłym kurorcie uzdrowiskowym skrytym głęboko w lasach Wirginii Zachodniej. Obiekt odwiedza Danny, były makler giełdowy, borykający się z problemami emocjonalnymi. Młody mężczyzna dowiedział się właśnie, że jest spadkobiercą tajemniczego przybytku; placówkę traktuje jak miejsce, w którym mógłby rozpocząć nowe życie. Towarzyszący Danny’emu przyjaciele – wśród nich jego dziewczyna Toni – czas spędzony w uzdrowisku planują wykorzystać na dobrą zabawę. Nikt nie zwraca uwagi na podejrzane zachowanie właścicieli Hobb Springs, podających się za krewnych bohatera. Tymczasem ktoś – ktoś bardzo zdefasonowany – ostrzy na mieszczuchów nóż. I siekierę. O, i jeszcze pręży cięciwę łuku. A nawet… rozwija węża pożarniczego (zgadza się…).

     Wątki „zapożyczone” ze starszego o rok slashera trącą plagiatorstwem. Scenarzysta Frank H. Woodward starał się tchnąć w piąty sequel „Drogi bez powrotu” nową myśl przewodnią. Przesłanie wynikające z jego historii jest niepokojące: kochaj brata swego, nawet jeśli jest niezrównoważonym psychicznie, bezwzględnym mordercą-kanibalem, lubującym się w cudzym bólu. Wyobraźnia poniosła fabularzystę ciut za daleko. Jego fantazyjny skrypt okupiony został tradycyjnymi założeniami sagi, chociażby prymarnością Trzypalczastego i jego czeredy. Woodward czarowną prostotę (patrz „Droga bez powrotu 2”) przeobraził w irrealne dziwowisko, omalże telenowelę, a na pewno karykaturę serii.

     Technicznie obraz nie zawodzi – głównie. Najmocniejszą stroną filmu, dopieszczoną przez charakteryzatorów oraz akcentowaną przez autora scenariusza, są efekty gore. „Wrong Turn 6: Last Resort” daje obraz najgorszym barbariom: łamaniu nóg, rozszarpywaniu oczu drutem kolczastym, roztrzaskanym czaszkom. Horror Valeriego Mileva warto więc polecić smakoszom splatterpunku. Umieralność bohaterów jest imponująca, a w fontannach przelewanej krwi można się niemal skąpać. Na tle sutych efektów specjalnych dość licho wypada praca operatora filmowego. Zdjęcia kamerzysty bynajmniej nie kolą w oczy, prowadzenie aparatu – owszem. W trakcie seansu można by odnieść wrażenie, że sprzęt żyje własnym życiem. Przydługie spacery po planie zdjęciowym noszą kamerę wszędzie tam, gdzie być nie powinna.

     Valeri Milev, reżyser „Drogi bez powrotu 6”, miał ambitne plany. Znaną wszystkim doskonale opowieść o zmutowanych leśnych kanibalach chciał wznieść na wyższy poziom rozrywkowy, a prawdopodobnie także… ekhem… artystyczny. Tym dumnym koncepcjom zawdzięczamy fabularną gmatwaninę oraz nieznośną, bezładną pracę kamery-wędrowniczki. W dziedzinie robienia z igieł wideł bułgarski filmowiec osiąga pionierstwo – jeśli wierzyć jego wymysłom, „Wrong Turn 6” jest jednocześnie prequelem i swego rodzaju rebootem. Po co to komu? Kolejny sequel „Drogi bez powrotu” stanowi minimalny postęp względem ostatniej odsłony serii. Gdyby ktoś miał wątpliwości – „Droga bez powrotu 5” była mizernym filmem grozy.

     Kto by pomyślał, że horror tak bezpłciowy jak „Droga bez powrotu” Roba Schmidta zapoczątkuje niezłomną filmową serię. Od momentu wydania pierwszego leśnego splattera minęło ponad dziesięć lat! Projekt „Last Resort” nie jest skończenie nieudanym tworem. Zasadniczo bywa mierny, czasem ratuje się jako rewia seksu, brutalności i lekkiego humoru. Koniec końców, nie budzi jednak szczególnie ciepłych odczuć, jest chybionym prolongatą.

     Recenzja znajduje się także na stronie filmweb.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

4

Jeden komentarz na temat “Uwaga, kolizja!”

Dodaj komentarz