Cmentarz pogrzebanych nadziei. [„Smętarz dla zwierzaków II”, 1992]

     Witajcie w świecie, w którym bohaterowie bez zastanowienia mijają tabliczki z napisem wstęp wzbroniony i szlajają się po najupiorniejszych zakamarkach miasta, jakby nigdy nic – widzimy się w nim już po raz drugi. Po zaskakującym sukcesie „Smętarza dla zwierzaków” Paramount zlecił realizację sequela. Na stanowisko reżyserskie powróciła Mary Lambert, ale efekt jej pracy okazał się mniej zadowalający – do tego stopnia, że Stephen King całkowicie odciął się od filmu i nie chciał być z nim wiązany. Tam, gdzie pierwszy „Smętarz…” miał straszyć i niepokoić, kontynuacja próbuje obrzydzać. „Dwójka” z reguły bywa słabsza od oryginału i w tym przypadku schemat się sprawdza: to horror pełen przemocy, za to pozbawiony poezji.

PetSematary2-01

     Rolę przodującą powierzono nastoletniemu Edwardowi Furlongowi, który dopiero co debiutował w „Terminatorze 2: Dniu sądu”. Jego Jeff Matthews przenosi się ze słonecznego L.A. do skąpanego w smutku Ludlow – oczywiście w stanie Maine. Matka bohatera, popularna aktorka, zginęła na planie zdjęciowym nowego filmu grozy i Matthewsowie próbują rozpocząć wszystko od nowa. Ojciec-weterynarz otwiera klinikę dla czworonogów, a Jeff musi odpierać ataki szkolnych oprychów. Kiedy dowiaduje się o indiańskim cmentarzysku, gdzie pochowane ciała wracają do życia, w jego głowie roi się rozpaczliwy plan.

     Scenariusz filmu napisał Richard Outten – zupełnie niezwiązany z poprzednią częścią, najbardziej bodaj kojarzony z ghostwriterską redakcją skryptu do „Gremlinów 2”. Był to fabularzysta bez większego doświadczenia, przed którym postawiono ciężkie wyzwanie: miał sprawić, by buty po Kingu dobrze na nim leżały. Niestety, okazały się one stanowczy przyduże. „Smętarz dla zwierzaków II” określić można jako serię nadprzyrodzonych zdarzeń, bez większego ładu i składu. Deklamatorsko dorzucone przez scenarzystę zostają sceny znęcania się nad zwierzętami, uprzedmiotowienie kobiet, wreszcie gratisowy gwałcik – ot tak, na rozluźnienie obyczajów. Potwora o ludzkiej twarzy uczyniono z Gusa Gilberta (Clancy Brown). To czarny charakter na miarę Freddy’ego Kruegera: morderca, napastnik seksualny, oprawca zwierząt, domowy tyran, dziecięcy bokser, toksyczny mężczyzna… Dawno nie spotkałem na ekranie postaci równie przegiętej i karykaturalnej – ilekroć Lambert wprowadza Gusa do filmu, przemienia się on w czarną komedię. Sztuka zachowania umiaru i artystycznego opamiętania wydaje się być obca reżyserce i scenarzyście. Jego bohaterowie są przerysowani i nieautentyczni. Jej upodobanie do tandety pogrąża całość jako horror nawet nie B-, a C-klasowy.

PetSematary2-04

     Teledyskowy montaż bardziej sequelowi szkodzi niż służy, nawet jeśli wsławiła się Lambert jako twórczyni nowatorskich wideoklipów. W pierwszym „Smętarzu…” nie postawiono ani na rwane cięcia rodem z kina akcji, ani na nadgorliwe tempo. Film był posępny i melancholijny, powoli zmierzał do szokującego finału. W kontynuacji sposób montażu zupełnie do mnie nie przemówił, czemu po trosze winne są też absurdalne, zupełnie nieprzystające do reszty materiału sekwencje: zwracanie obiadu przy kuchennym stole, sen, w którym matka Jeffa ma łeb psa zamiast głowy, wreszcie „dramatyczna” kraksa z udziałem… ciężarówki przewożącej ziemniaki. Najdziwniejszą decyzją artystyczną, na jaką pozwoliła sobie Lambert, jest sposób finalizacji filmu. W epilogu widzimy samochód przedzierający się przed leśną drogę, a na niebie – portrety wszystkich bohaterów, zawieszone w rozmytej ramie. Większość z nich zginęła w starciu z siłami zła. Czy dusze nieszczęśników mają unosić się ku niebu w symbolicznym akcie unieśmiertelnienia? Nie wiem – chciałbym wierzyć, że nie… Moment ten jest tak skończenie rzewny i melodramatyczny, że będziecie płakać z poczucia uciskającego zażenowania.

     Największą zaletą filmu są efekty gore: topiące się lica, broczące i bryzgające płynami ustrojowymi ciała. Widzimy między innymi, jak wredny wyrostek trafia pod rozpędzone koło motocyklu – twarzą. Imponuje charakteryzacja nieumarłego psiaka, który prezentuje się nawet upiorniej niż Church z pierwszego „Smętarza…”. Niestety, ekranowa przemoc nie równoważy się z budowaniem napięcia. Brakuje w filmie scen, które przerażą widownię powyżej dwunastego roku życia, a o skrupulatnie skonstruowanym suspensie możemy zapomnieć. Sama Lambert przyznała, że w sequelu chciała przyjrzeć się nie tyle rozpadowi jednostki rodzinnej, co głupocie nastoletnich chłopców. Furlong i towarzyszący mu na planie gimnazjaliści podejmują więc serię nieprzemyślanych decyzji, a ich krótkowzroczność przynosi straszliwe konsekwencje. Reżyserka nie działa zbyt metodycznie: „Smętarz dla zwierzaków II”, choć w znacznej mierze prowadzony jest jako teen horror, sili się też na bycie teen-dramatem o żałobie i strachu przed śmiercią. Na tym polu nie sprawdza się w ogóle, zrealizowany dość niezręcznie, na pół gwizdka.

     Dodatkowym atutem tego raczej niepomyślnego horroru jest na pewno specyficzna, jesienna atmosfera – kilka scen toczy się nawet w halloweenowy wieczór. Zdjęcia nie były już kręcone w Maine, a w stanie Georgia, również słynącym z naturalnego wdzięku i dzikiej przyrody. Tytułowy cmentarz do złudzenia przypomina ten z pierwszego filmu, czemu warto przyklasnąć: w horrorowych kontynuacjach przestrzeń akcji nie zawsze pozostaje spójna i logiczna, czemu dowiodło choćby jezioro Crystal z szóstego „Piątku, trzynastego”. Warto jednak dodać, że nawiązań do poprzednika nie ma tu prawie w ogóle – to sequel typu „cash-in”, „in-name-only”. Obejrzyjcie go, jeśli niestraszne są Wam cmentarzyska pogrzebanych nadziei. I jeśli dobrze brzmią Wam w uszach kawałki takich grup, jak Miranda Sex Garden czy The Jesus and Mary Chain.

     Recenzja znajduje się także na stronie Filmawka.pl, pod niniejszym odnośnikiem. Zapraszam do śledzenia swojego profilu w tym serwisie.

     Albert Nowicki – dziennikarz, tłumacz i copywriter, absolwent studiów filmoznawczych Instytutu Sztuki PAN. Miłośnik kina, zwłaszcza filmowego horroru. Jego teksty pojawiały się między innymi na łamach serwisów Filmweb, Movies Room oraz Filmawka. Blog His Name is Death prowadzi nieprzerwanie od 2012 roku.

PetSematary2-02

4 i pol

Dodaj komentarz